czwartek, 8 grudnia 2011

Epizodzik 9 "Basen"


We seem to have the world
Here in our hands
Its smaller than we thought it was
But now I understand
Some of us survive
Some will get torn
If I lose my confidence I'll borrow yours

See me now
Hear me out
EPIZODZIK 9 „BASEN”
Siedzieli w salonie przed telewizorem. Alicja wyciągnęła wygodnie nogi na podnóżku, który przyniósł Tom. Zresztą, co chwilę coś przynosił – a to owoce, czekoladę, gazety, słowem wszystko, o co poprosiła. Po zawodach bardzo spieszyło mu się do domu, chciał jak najszybciej znaleźć się przy niej. Trochę udało mu się spoważnieć, aż wszyscy z drużyny pytali, co mu się stało, że jest taki „sztywny”. W końcu odważył się powiedzieć:
-Będę ojcem. – rzekł z nieukrywaną dumą.
-Ojcem czego? – kumple zachichotali – Czy chrzestnym?
-Mojego dziecka.
                Wszyscy osłupieli. Pierwszym, który złożył mu gratulacje, był trener. Później dopiero skoczkowie poszli opić ten sukces, chociaż Tom i tak nic nie wypił oprócz wody mineralnej.
                Teraz, przed Hinterzarten postanowił spędzić ten czas z Alą. Owszem, musiał trenować, ona chodziła do szkoły, ale chciał się nią trochę pozajmować. Czasami był już nie do zniesienia.
-Będziemy mieli małego Toma, czy małą Alę? – zapytał.
-Tom, jest jeszcze za wcześnie, by to wiedzieć. – odparła Alicja.
-No, ale jak myślisz? Noooooo, powiedz.
-Nie wiem, może będzie mały Hildziak. Fajnie by było, mała Hildziakówna miałaby starszego brata.
-O, to już myślimy o następnych Hildziakach? – Tom uradował się jeszcze bardziej.
-No a nie? To ile chcesz mieć tych Hildziaków? – zapytała ze śmiechem.
-No… Gdzieś tak z czwórkę. Albo i więcej. Będę prowadzał je na skocznię!
-Ale jak będą miały nasz temperament, to ja to czarno widzę. Rozniosą nam cały dom, a nas wpędzą do grobu. Ile to będzie bieganiny za nimi…
-Oj tam. Będzie fajnie! – Tom podskoczył – Teraz jak mieliśmy zawody to kupiłem trochę rzeczy, ale wysłałem to paczką z Polski, bo mi się nie mieściły do bagażu. Wiesz, ubranka, takie tam, co ciekawego wynalazłem. Powinno przyjść lada moment.
-Mogę z tobą pojechać do Hinterzarten? – Ala zmieniła temat – Nudzi mi się trochę, niby mam teraz ten kurs norweskiego, ale…
-W żadnym wypadku! – krzyknął Tom – Ty masz leżeć i odpoczywać.
-I tyć. – dodała cicho Ala.

                Gregor leżał przytulony do pleców Emmy. Musiała zostać w szpitalu, więc zapytał, czy też może. Lekarz po długich namowach się zgodził, chociaż nie był z tego zbytnio zadowolony. Widział jednak, że chłopak czuje potrzebę pozostania ze swoją dziewczyną.
                Schlieri obudził się kilka minut temu, ale starał się nie ruszać by nie obudzić Emmy. Delikatnie przesuwał rękę po jej włosach i powoli dotknął grzywki, która prawie zakrywała oczy dziewczyny. Poczuł pod nią jakieś zgrubienie,  po chwili wybadał, że to gruba blizna rozciągnięta po całym czole. Wzdrygnął się na samą myśl o niej i natychmiast zabrał rękę. Od kiedy dowiedział się o protezie, też starał się tego nie wyobrażać, przerastało go to. Emma nosiła zawsze długie spodnie oszczędzając mu tego widoku. W zasadzie dopóki nie dowiedział się, na czym polega ta kontuzja, wszystko było w porządku. Teraz naprawdę się przestraszył wspólnego życia z nią i nie potrafił wyobrazić sobie, że mógłby kochać się z nią wiedząc o protezie.
                Emma spała twardo. Powoli odsunął się od niej i wzdrygnął po raz drugi. Nie robiąc większego hałasu wstał, założył buty i wyszedł z sali nawet nie spoglądając na dziewczynę.

-Yay! – krzyknęła radośnie zbiegając po schodach do salonu.
-Z czego się tak cieszysz? – zapytał Thomas podchodząc do niej.
-Dzwonił Schuster i powiedział, że chce mnie na te praktyki! Jak dobrze pójdzie i się podliżę, to może tam zagoszczę na dłużej! – wykrzyknęła i podskoczyła. Nawet nie zauważyła zbliżającej się twarzy Thomasa. W końcu ich usta się zetknęły. Całował ją namiętnie trzymając mocno, byleby tylko nie próbowała się wyrwać z jego uścisku.
-Co ty… co ty robisz? – zapytała dysząc ciężko.
-Gratuluję ci serdecznie tych praktyk. – powiedział jakby nic się nie stało i dodał – Aurinko.
-A, dziękuję.
-Ja też gratuluję. – Juliane weszła do pokoju – Fritzi, musimy porozmawiać.
-O czym?
                Juliane spojrzała znacząco na Thomasa, żeby wyszedł. Fritzi chwyciła go za rękę i mruknęła:
-Nie mam przed nim żadnych tajemnic.
-A… Aha. – bąknęła lekko zdziwiona Juliane – No, ale, do rzeczy. Zgodnie z wolą twojego ojca mam ci kupić mieszkanie. Tylko pytanie: gdzie chcesz?
-Innsbruck. – odparła natychmiast Fritzi. Przeżyła tam nawet miłe chwile, może nie tak fajne jak w Zakopanem, ale z Polską nie czuła już żadnego związku.
-Dobrze, załatwię to.
                Juliane zostawiła ich samych. Friederike usiadła, a Thomas stał przez chwilę patrząc nieprzytomnie przed siebie, ale zaraz dołączył do Fritzi.
-Czemu Innsbruck? – zapytał.
-Lubię to miasto, po prostu. Fajnie mi się tam mieszkało, kiedy mój… mój ojciec był chory i Alex się mną zajmował. Co prawda nie mam tam znajomych, no, ale… Trzeba sobie jakoś radzić.
-Rozumiem. – mruknął bez zbędnego zadawania pytań – Masz może ochotę popływać w basenie?
-Ja…? To… To ten, ja się przebiorę.
                Juliane zarabiała w telewizji dość, by zadaszyć basen. Fritzi jeszcze nigdy z niego nie korzystała, nie miała czasu. Zawsze były ważniejsze sprawy, studia, nauka, zawody.
                Thomas nie był zbytnio przygotowany na pływanie, ale w swoim bagażu znalazł jakieś krótkie spodenki, więc założył je i  przeszedł na basen z zamiarem poczekania tam na Fritzi. Powoli kroczył po zimnych jasnych płytkach rozglądając się. Bardzo mu się tu spodobało, z pewnością posiadanie własnego basenu ułatwiało treningi. Chociaż Fritzi nie uprawiała żadnej dyscypliny, mogła tu zadbać o formę.
                Zniecierpliwiony wskoczył do wody. Była przyjemnie ciepła, więc przepłynął kawałek. Chrząknięcie Fritzi spowodowało, że się zatrzymał.
-Chodź do mnie. – zawołał patrząc na jej dwuczęściowy wściekle czerwony kostium. Kiedy podpłynął do brzegu, dostrzegł w jej pępku kolczyk.  Tak bardzo mu się to spodobało, że wypalił bez zastanowienia „wow”.
                Usiadła na brzegu i zanurzyła nogi w wodzie, a Thomas natychmiast wciągnął ją do basenu. Wystraszyła się i krzyknęła, a Morgi tylko się uśmiechnął.
-Umiesz pływać? Zresztą, co cię będę pytał, ty wiele rzeczy umiesz. Na przykład świetnie się wybijasz. Pamiętasz, jak cię łapałem?
-Ha ha, pamiętam! Alex, znaczy Pointner strasznie się ze mnie śmiał. – Fritzi zrobiło się miło dzięki wspomnieniom. Wszystko było takie beztroskie…
                Puścił mimo uszu to, że nazywała go Alexem. Dla niego i tak było jasne, że mieli ze sobą romans. Wcale nie miał ochoty o tym myśleć, wolał zapomnieć i nigdy więcej nie zaprzątać sobie tym głowy.
                Oboje pływali przez chwilę w milczeniu, ale po paru minutach zdecydowali się na wyścig.
-A nagroda? – zapytała Fritzi.
-Jak wygram, ty mnie całujesz. Jak ty wygrasz, ja ciebie, może być? – Thomas roześmiał się.
-Hm… Niech będzie. – odpowiedziała Fritzi, a Thomas wytrzeszczył oczy.
                Był od niej szybszy, przewidziała to, ale chciała chociaż przez chwilę poczuć radość. Dawno nie biegała, a tym bardziej nie pływała, nie miała czasu. Ale podjęła wyzwanie...
-No Fritzi, chodź i mnie całuj! – krzyknął radośnie czekając na mecie – No, dalej!
-Uff, ale się zmachałam. – wysapała.
-Nie marudź. Chcę, żebyś wycałowała mnie teraz, już, w tej wodzie!
                Podpłynęła bliżej i zaczęła go całować namiętnie. Po długiej chwili nagle wciągnęła go pod wodę i tam przez kilka sekund kontynuowali pocałunek. Kiedy w końcu się wynurzyli i przestali, Thomas aż zamilkł.
-Noo…  – mruknął z podziwem – Tak, to najlepszy pocałunek w moim życiu.
-To super. – Fritzi wyszła z basenu i chwyciła ręcznik wiszący na krześle.
                Thomas przez chwilę tkwił zupełnie oderwany od rzeczywistości w wodzie, ale w końcu z niej wyszedł. Wciąż miał rozmarzony wzrok; jeśli teraz tyle się działo, to co będzie w Spielberg…?
                Fritzi też się ucieszyła i nie mogła doczekać się ich wyjazdu do Spielberg. Z niecierpliwością zastanawiała się, co tam się zdarzy ale jednego była pewna – w końcu zapomni o Alexie.
                Nie przewidywała, że będzie to trudniejsze niż myśli.

                Obudziła się z radością i rozejrzała się, ale Gregora nie zobaczyła. Czyżby gdzieś wyszedł?
Ale nie przyszedł ani po 5 minutach, ani po godzinie. Zapytała pielęgniarkę, czy go nie widziała, a ona odparła:
-Tak, wychodził wcześnie rano.
-I nic mi nie zostawił? Żadnej kartki, nic…?
                Pielęgniarka pokręciła tylko głową i wyszła. A więc było już wszystko jasne – stchórzył. Przestraszył się. Ale żeby nie zostawić żadnej informacji? Poczuła narastający smutek i upokorzenie, kiedy w końcu mu zaufała, on tak po prostu ją zostawił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz