czwartek, 8 grudnia 2011

Epizodzik 12 "Szklany wazon"


EPIZODZIK 12 „SZKLANY WAZON”
Wszystko było w porządku, trochę kulała, a jej ręka była obandażowana. Nie myślała o tym, co zdarzyło się wczoraj, starała się wyrzucić to jak najszybciej z głowy. Lotta o nic ją nie zapytała, kiedy Hanna wróciła do pensjonatu, jej młodsza siostra wciąż siedziała przed komputerem.
Z tego wszystkiego zapomniała zwrócić T-shirt Richardowi. Postanowiła, że znajdzie go podczas kwalifikacji i odda mu go. Znalazła skoczka bez zbędnych problemów, ale na jego widok jakby ją poraziło. Nie był sam, a nawet gorzej – był ze swoją dziewczyną.
Zobaczyła ich pod domkiem, całowali się, potem ona coś do niego powiedziała i odeszła z gracją. Hanna musiała przyznać przed sobą, że dziewczyna wyglądała naprawdę ładnie. Popatrzyła jeszcze przez chwilę w stronę domku Niemców, gdzie wszedł Richard, a po chwili T-shirt wpakowała z powrotem do plecaka i ruszyła na trybuny.

Drżącymi rękami trzymała kamerę, gdzieś leżał jej plecak w którym znajdował się kalendarz od Schustera. Zapisywała wszystko, nawet jaką kawę pił, każdy szczegół wydawał się jej ważny. Trener miotał się w gnieździe, a ona nie była w stanie się ruszyć, wciąż czuła na sobie spojrzenie Alexandra. Bez przerwy, niby przypadkiem, dotykał jej ręki, albo stawał tuż za nią. Jego dotyk stawał się dla niej nie do zniesienia, przecież ich romans się skończył, dlaczego wciąż mógł ją bezkarnie dotykać? Dobrze wiedziała, że wieczorem do niej przyjdzie. Czekała na koniec kwalifikacji, na koniec odprawy, chciała żeby dzień jak najszybciej dobiegł końca. Nie liczyły się dla niej skoki, jakiś dziwny „związek” z Thomasem, który istniał tylko na Facebook’u. Zapomniała nawet o Hannie, miała do niej iść w odwiedziny, ale świat jakby się rozmył.
Zdołała skupić się na odprawie, ale sama nie wiedziała jakim cudem to się udało. Musiała, bo inaczej praktyki szybko by się skończyły, a przecież chciała zostać w drużynie na dłużej. Ale w końcu nadeszła chwila, kiedy Schuster już niczego od niej nie chciał. Puściła się pędem do pokoju, a po półgodzinnym oczekiwaniu zapukał Alexander.
Wpuściła go do środka, a on od razu zaczął ją całować. Rzucił ją na łóżko, przebiegł ją zimny dreszcz. Całowali się dłużej niż zwykle, on powoli ściągał z niej koszulkę, gdy nagle wypalił:
-Juliane…
                Momentalnie odepchnęła go i popatrzyła ze wściekłością w jego oczy. Wlepił w nią błagalny wzrok, ale na twarzy Fritzi malował się tylko dziwny grymas.
-I co, spotykałeś się ze mną tylko dlatego, że jestem podobna do mojej matki? – zapytała wyzywająco – Chodziłeś ze mną do łóżka, bo z nią nigdy tego nie robiłeś?
-Friederike, to nie tak… – szepnął. Cel jego wizyty był zupełnie inny, nie o to mu chodziło. Był już gotowy na wszystko, czuł, że dla Fritzi może zostawić wszystko, nawet swoją rodzinę. Chciał jej o tym powiedzieć, ale wszystko się jakoś skomplikowało…
-A jak? No, powiedz, jak?! – krzyknęła. Oboje stali naprzeciwko siebie, Fritzi ogarnęła ogromna wściekłość. Z tego wszystkiego żadne z nich nie zauważyło, że na łóżko dziewczyny wypadł złoty pierścionek z kieszeni Alexa.
-Jesteś tak podobna do matki, ale ja przecież… przecież… kocham ciebie!
-Jasne. – burknęła – Nie mogłeś być z nią, to pomyślałeś, że zrobisz skok w bok by pobyć z jej córeczką? Świetny pomysł! Dobrze się bawisz moim kosztem? W ogóle pomyślałeś tylko o sobie, bo ty masz dokąd wrócić! A ja? Ja nie mam nikogo, nawet ojca!
-Uważasz, że jestem egoistą? – zapytał spokojnie Alex – A czy ty pomyślałaś o swoim ojcu? O mojej rodzinie? Wiesz co, przyszedłem dziś do ciebie w innej sprawie…
-Wiesz co? – krzyknęła nie pozwalając mu skończyć – Wynoś się stąd!
                Popatrzył przez chwilę na nią, jego usta bezdźwięcznie wypowiedziały zdanie „Ich liebe dich”, a następnie wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami tak, że wazon z grubego szkła stojący na komódce przy ścianie zachwiał się i spadł na podłogę rozbijając się na wiele ostrych kawałków. Fritzi zadygotała, pragnęła zatrzymać swojego Alexandra, ale nie mogła. Rozpłakała się i już nie wiedziała, czy naprawdę ją kocha, czy jej matkę. Miała wielki mętlik w głowie, była zmęczona ale wiedziała, że tej nocy nie zaśnie.
                Usiadła na łóżku i dostrzegła pierścionek. Wzięła go do ręki, był bardzo ładny. Drobne diamenciki układające się w kwiat pobłyskiwały w świetle zwykłej żarówki, ale Fritzi nie była w stanie na niego patrzeć, więc odłożyła go na nocną szafkę. Wiele razy zastanawiała się nad sytuacją czysto hipotetyczną: gdyby Alexander rzeczywiście zostawił rodzinę dla niej. Nie, nie byłaby w stanie tego znieść, pretensji żony, żalu dzieci. To jasne, że w świecie skoków byłaby skończona, wszyscy patrzyliby na nią krzywym okiem. Nie chciała nigdy do tego dopuścić, wolała już być zupełnie nieszczęśliwa. Więc o co chodziło z tym pierścionkiem?
                Były już dość późne godziny, w hotelu panowała cisza. Zastanawiała się, czy ktoś słyszał jej kłótnię z Alexem. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że stłukł się wazon i mógł narobić wielkiego huku. Wzięła niewielki kosz na śmieci i podeszła, by zebrać kawałki szkła. W środku nadal cała się gotowała, przez głowę przelatywały coraz to głupsze myśli. Usiadła na podłodze i wzięła jeden kawałek szkła, wylądował w koszu. Po chwili, wciąż płacząc, oparła się lewą ręką o podłogę nie zauważając ostrego fragmentu wazonu. Nie poczuła bólu, dalej sprzątała. Dopiero po paru minutach zdała sobie sprawę, że w jej lewą dłoń wbiło się szkło, a na podłodze było pełno krwi. Zakręciło jej się w głowie, bez zastanowienia podeszła do drzwi. Usłyszała ciche pukanie, to Alex wrócił, by porozmawiać z nią na spokojnie. Otworzyła drzwi i krwawiąc wpadła mu w ramiona.
-Fritzi…? – szepnął Alex i popatrzył na nią z przerażeniem – Boże, co ty chciałaś zrobić?!
                Na chwilę stracił głowę, ale zaraz miał już świeższy umysł; wziął ją na ręce i zaniósł do pokoju na łóżko. Chłodno ocenił sytuację, nie wyglądało to zbyt ciekawie i na pierwszy rzut oka mogliby go w coś umoczyć. Jako trener nie mógł sobie na to pozwolić, więc nie ryzykował dzwonieniem na pogotowie, wybrał numer do lekarza drużyny, który zjawił się dość szybko. Razem z nim przybył Thomas, który jakby coś przeczuwał.
-Co ona…? – zaczął i podbiegł do jej łóżka; lekarz go odgonił.
-Nie wiem, chyba chciała coś sobie zrobić. – odpowiedział cicho Alex – Ale nie jestem pewien.
-Przez ciebie! – krzyknął nagle Thomas – Czemu się wiecznie koło niej kręcisz?!
-Nie tym tonem. – powiedział Alex ostro – Wiadomo, że to już nie pierwszy raz, może ona jest niezrównoważona psychicznie?
                Pointner musiał ratować swoją twarz przed zawodnikami, chociaż wcale nie chciał tak o niej powiedzieć. Morgenstern powstrzymał się od dania mu w pysk.
-Skończyłem. – lekarz odezwał się w porę, bo pewnie doszłoby do rękoczynów – Mam nadzieję, że nie uszkodziła sobie trwale ręki.
-Dzięki ci wielkie. – mruknął Alex, a lekarz chwycił swoją torbę i wyszedł – Zostanę tu.
-Po co? – zdziwił się Morgi i nabrał podejrzliwości – Ja jestem jej chłopakiem, więc ja tu zostanę.
-Ach… No tak. – Alex dopiero teraz zorientował się, co powiedział – Tylko się wyśpij, jutro drużynówka.
                Thomas popatrzył na trenera znacząco, ten spojrzał z miną „no co?” i opuścił pokój. Natomiast Morgi zaczął delikatnie potrząsać Fritzi.
-Hej, otwórz oczy. – szepnął, dziewczyna otworzyła oczy – Aurinko, powiedz mi, co się stało?
-To był wypadek. – mruknęła wskazując prawą ręką na szczątki wazonu – Szkło wbiło mi się w dłoń, przyszedł Alex i…
-Już, spokojnie. – Thomas przytulił się do niej – Idziemy spać? Musisz być bardzo zmęczona.
                Kiwnęła głową i po chwili spali już przytuleni mocno do siebie. Przywarła do Thomasa całym ciałem, jakby się bała, że on też od niej ucieknie.
                Kiedy następnego dnia obudzili się, na początku nie pamiętali co się wczoraj wydarzyło. Przez chwilę leżeli patrząc na siebie. Thomas bał się cokolwiek powiedzieć, aż w końcu Fritzi się uśmiechnęła.
-Jak ręka? – zapytał, a ona wyciągnęła zabandażowaną dłoń spod kołdry i przyjrzała się jej.
-No… Nawet nieźle.
-Alex jest przekonany, że chciałaś popełnić samobójstwo.
-Ach… Można było tak pomyśleć, tak to wyglądało. Ale co zrobić, wypadki chodzą po ludziach i to dość nieprzyjemne.
-A może… Może Alex coś chciał ci zrobić? – zasugerował Morgi.
-Nie. – Fritzi spoważniała – On jest w porządku.
-Wybacz pytanie, chciałem wiedzieć. To jak, wstajemy?
                Kiwnęła głową i zerknęła na zegarek. Zaraz musiała pędzić po kawę dla Schustera, więc szybko się ubrała, pożegnała z Thomasem i była gotowa. Trener był wniebowzięty, gdy zobaczył ją w pełnej gotowości z nieodłącznym kalendarzem i kawą dla niego.
-Jesteś aniołem. – powiedział.
                Uśmiechnęła się pod nosem zastanawiając się, czy trener naprawdę ją lubi. Może ma szansę, by dłużej zostać w drużynie?

                Tom kategorycznie zabronił Ali jeździć na zawody, bał się o nią po prostu. Do tego stał się nie tylko bardzo poważny, ale kupował już ubranka i zabawki, choć był to dopiero 3 miesiąc. Ala oczywiście marzyła, by pojechać w końcu na zawody, więc postanowiła zrobić mu niespodziankę w Hinterzarten. Zdążyła na konkurs drużynowy i stanęła na trybunach, a kiedy Tom po swoim skoku ją zobaczył, mało nie padł na ziemię.
-Ojej! – krzyknął – A co ty tu robisz?
-A przyjechałam do ciebie. – odpowiedziała.
-Ale ty jesteś w ciąży! Nie możesz podróżować! – Tom zrobił się różowy na twarzy.
-Tomaszku, ciąża to nie choroba. Chciałam cię zobaczyć, spotkać się ze znajomymi, chyba mogę?
                Tom wyglądał tak, jakby chciał Alę zapakować, starannie owinąć i nie dzielić się nią z nikim. Teraz kiedy spodziewali się dziecka stał się nie do zniesienia.
                Nie rozmawiali o ślubie, już nie. Jakiś czas temu stwierdzili, że nie potrzebny im papier, choć rodzice obojga naciskali. Ale Ala i Tom byli nieugięci – chcieli zrobić po swojemu.

                Cieszyła się, że Gregor nie przyjechał do Hinterzarten. Nie byłaby w stanie na niego patrzeć, a nie chciała pozwolić sobie na żaden wybuch. Starała się o tym nie myśleć, a i tak wiedziała, że jakoś się na nim odegra.
-Mogę zamienić z tobą słówko? – zapytał Thomas podchodząc do niej po konkursie drużynowym.
-No jasne, po to tu jestem. Co jest?
-Powiedz mi taką rzecz… – Morgi ściszył głos – Co jest takiego fajnego w Pointnerze? Tak z punktu widzenia kobiety. W czym niby jest lepszy?
-Jest żonaty.
-No i? – skoczek jakby nie zrozumiał do czego dąży Emma.
-To przecież jasne. Pointner nie jest wolny, nie może ot tak związać się z każdą. Poza tym to taki zakazany owoc, łapiesz? To działa jak lep.
-Hm… Intrygujące. Nie pomyślałbym w ten sposób. Dzięki wielkie.
                Chciał zobaczyć się z Fritzi, razem z nią cieszyć zwycięstwem Austrii, ale dopiero po chwili zorientował się, że pewnie służy Schusterowi. Przypomniał sobie ostatni wieczór i zaczął się zastanawiać, co rzeczywiście zaszło w jej pokoju. Czyżby naprawdę chciała popełnić samobójstwo? Ale z jakiego powodu?
                Ale po chwili wszystko było jasne. Alexander Pointer. Co z tego, że zaprzeczył plotki o romansie, to była prawda, teraz już wiedział. Fritzi od zawsze była zakochana w Pointnerze, dlatego im się nie układało.
                Przestraszył się, że to co jest między nimi pęknie niczym mydlana bańka. Ale tak w zasadzie co było między nimi? Friederike najwyraźniej chciała zapełnić lukę po Pointnerze. Nie, nie chciał dopuścić tej myśli do siebie, zbyt bardzo ją kochał.
-Emma? – odezwał się po chwili.
-Tak?
-Mogłabyś pogadać z Fritzi jak znalazłabyś chwilkę?
-Myślisz, że miałaby ochotę?
-Tak, tak myślę. – mruknął – Z góry dzięki.

                Leżała na łóżku, była na pół żywa po konkursie i odprawie. Schuster traktował ją jak swoją asystentkę, jakby sam ją sobie wybrał, zatrudnił i płacił jej niewiadomo jakie pieniądze. Tymczasem ona już potrzebowała odpoczynku, a na dodatek po zawodach w Hinterzarten miała od razu wracać do Austrii żeby pozałatwiać swoje sprawy. Musiała więc wyjechać jak najwcześniej, choć liczyła się z życzeniami Schustera.
                Jak zwykle wieczorem przyszedł do niej Thomas. Siedział na podłodze i nic nie mówił. Fritzi wciąż tkwiła na łóżku.
-Pójdziesz jutro ze mną… – zaczął i przełknął ślinę –… na kolację?
-Na kolację? – powtórzyła – Ja… Tak, pójdę.
                Czort z uczelnią, pomyślała. Nie zaszkodziłoby jej pójście na kolację, stwierdziła, że nie będzie to strata czasu, może choć przez chwilę zapomni o Pointnerze…

                Przez cały ten wypadek z wazonem zapomniała zapytać Alexa o ten pierścionek. Liczyła na to, że uda jej się to zrobić w dzień konkursu indywidualnego, więc od rana szukała go rozglądając się w każdym miejscu. Udało jej się dopiero przed pójściem do gniazda, leciała z kamerą z domku Niemców.
-Hej Fritzi. – przywitał ją Alex. Chociaż podczas ostatniego spotkania wyrzuciła go z pokoju, to teraz wydawał się rozpromieniony, że ją widzi.
-Cześć. Dobrze, że cię widzę. Chciałam cię o coś zapytać.
-Tak?
-Po naszej kłótni znalazłam… złoty pierścionek. Zostawiłeś go dla mnie?
-Tak, rzeczywiście.
-Z jakiej okazji? – zdziwiła się.
-Friederike. – złapał ją za ramiona i spojrzał w oczy – A z jakiej okazji daje się kobietom złote pierścionki z brylantami?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz