czwartek, 8 grudnia 2011

Epizodzik 6 "Aurinko"


Zamykam oczy i spuszczam głowę
Gdy widzę Ciebie przypadkiem
Gdy jestem w miejscach gdzie byliśmy razem
Przystaję i płaczę ukradkiem…
EPIZODZIK 6 „AURINKO”
-Ja nie wiem, skądś ty je wytrzasnąłeś? – zapytała Fritzi.
                Ona i Thomas wybrali się na spacer po Szczyrku. Całe kwalifikacje spędziła z Lottą i Hanną, bawiła się świetnie, ale trochę już miała ich dość. Bez przerwy chciały żartować i latały po terenie skoczni.
-Nooo… Są z mojego fanklubu. Poznałem je kiedyś na spotkaniu z fanami, są z Salzburga i tyle o nich wiem. Wiesz, po prostu pomyślałem, że przyda ci się towarzystwo. I chyba się nie pomyliłem.
-Tak, dziękuję. Naprawdę fajnie spędza mi się z nimi czas.
-Cieszę się. – Thomas uśmiechnął się szeroko – Chyba dotarliśmy.
                Stanęli przed niewielkim pensjonatem gdzie zatrzymała się Fritzi. Dopiero teraz zorientowała się, jak szybko minął jej czas z Thomasem; przez całą drogę rozmawiali.
-To będziesz już szła? – zapytał po chwili milczenia.
-Tak, trochę bolą mnie nogi. Dziękuję za spacer, było naprawdę miło.
-To super. – uśmiech nie znikał z twarzy Thomasa – Będę cię wyciągał częściej na takie spacery.
                Nagle jego ręka wylądowała na jej ramieniu. Przyciągnął ją do siebie i zbliżył się, gdy nagle odsunęła się od niego.
-To ja lecę. – powiedziała – Dzięki jeszcze raz, pa!
                Pomachała mu tylko. Trochę się tym zdziwił, ale odszedł w swoją stronę. Ona natomiast weszła do budynku i w holu poczuła, że ktoś ją ciągnie. To był Alex.
Unikała go i w Wiśle, i w Szczyrku. Przynajmniej próbowała, często go widywała, ale ani razu nie rozmawiali. Bała się, że kiedy go spotka to wpadnie mu w ramiona przy wszystkich, a nie mogła przecież tego zrobić.
Przycisnął ją do ściany i zaczął całować. Mocno i zdecydowanie, jak zwykle. Jego silne ręce głaskały ją po plecach i nie chciały puścić.
-Czemu mnie unikasz? – zapytał.
-Nie unikam, po prostu nie chcę, by ktoś nas zobaczył razem.
-Ale wiesz, że byłoby to podejrzane? Zawsze się często widywaliśmy. A ja się stęskniłem.
-Ja też tęsknię. – szepnęła – Ale nic z tym nie zrobię.
-Widzę, że spotykasz się z Thomasem. To bardzo dobrze, że szukasz sobie kogoś. Bardzo mnie to cieszy. – Alex spojrzał na jej rękę – Nosisz bransoletkę ode mnie. Fajnie, że się podoba.
-Jest śliczna. Pójdziemy do mnie?
-Nie, nie mogę, będę musiał uciekać. Przyszedłem tylko na chwilę, by cię zobaczyć. Chociaż to koniec, ja nie panuję nad sobą, sama widzisz…  
-Tak, rozumiem. – uśmiechnęła się, chociaż w żołądku czuła niemiły ucisk – Trudno, trzeba się cieszyć tym, co się ma.
-Właśnie. – Alex na chwilę się zamyślił – Słuchaj, mam dla ciebie złą wiadomość. Wiem, że złożyłaś podanie o praktyki w naszej kadrze, ale będziemy musieli je odrzucić.
-Dlaczego? – zdziwiła się. Ucisk na żołądku był coraz dokuczliwszy.
-Rozmawiałem z żoną. Ona nie wierzy w ten romans, ale nie chce, abym pracował z tobą. W sumie, ma rację… Byłoby ciężko się powstrzymać. Także sama rozumiesz, ale myślę, że się nie poddasz. Znasz świetnie niemiecki, polski, więc może spróbuj w polskiej kadrze? Albo w niemieckiej?
-Hm… Nie pomyślałam o tym, dzięki za pomysł, na pewno złożę papiery. – mruknęła. Nie miała siły dłużej go słuchać, robiło jej się coraz bardziej przykro. Chciała już tylko jednego – wrócić do pokoju i rzucić się na łóżko.
-To na razie, Fritzi. – powiedział.
                Nic nie odpowiedziała i natychmiast poleciała na górę. Była zbyt wściekła, by dłużej z nim rozmawiać, tak bardzo zdenerwowała się przez te praktyki. Mogła zapłacić każde pieniądze, byleby tylko dostać się do kadry. I była pewna, że się uda, a Austriacki Związek Narciarski nie będzie robił problemów. Nie spodziewała się, że to Alex zniszczy jej marzenia… Po chwili myślenia stwierdziła jednak, że może to i dobrze. Spróbuje w kadrze polskiej lub niemieckiej.

                Siedział sam w parku i myślał. Zastanawiał się, dlaczego nic mu ostatnio nie wychodziło. Nie, nie miał na myśli sportu, przecież świetnie skakał. Chodziło mu o związki, nie wypaliło mu już tyle razy… Bał się, że teraz się sparzy ponownie. No, i jeszcze pozostawała Manuela.
                Nagle pojawił się za nim jakiś cień. Miał wielką nadzieję, że to będzie Emma i odwrócił się z uśmiechem.
                To była jakaś fanka, prosiła o autograf. Po chwili zjawiła się kolejna, a następne dwie miały ogromną ochotę porozmawiać ze skoczkiem.
-Es tut mir leid, aber ich muss schon gehen, ich habe keine Zeit. Vielen Dank für Ihre nette Gesellschaft. Tschüss![1] – powiedział szybko Gregor Schlierenzauer i odszedł zostawiając zdziwione fanki same. Zazwyczaj rozmawiał z ludźmi, ale nie miał na to dziś ochoty. Chciał pomyśleć, posiedzieć w samotności. Bo na spotkanie z Emmą nie liczył, w każdym razie nie po godzinach jej pracy.
                Założył czapkę w taki sposób, by nie było widać jego oczu. Zasłonił się całkowicie i szedł w samotności rozmyślając. Przypomniał sobie o szpitalu, kiedy Emma opowiadała mu o Mattim. Jednej rzeczy nie rozumiał całkowicie – dlaczego nie chciała jego pomocy i wsparcia, skoro był jej chłopakiem. Wtedy o tym nie myślał, ale teraz…  Jedno było pewne – kiedy zajęła się jego kontuzją, zapomniała o Mattim.
                Jego rozmyślania przerwała Fritzi, na którą się napatoczył. Mimo czapki na oczach nie miała problemu z rozpoznaniem go.
-Hej, co tam słychać? – zapytała uśmiechając się niepewnie.
-W porządku. – odpowiedział przyglądając się jej zmęczonej i smutnej mimo uśmiechu na twarzy – A u ciebie?
-Sam wiesz… Jeszcze nie mogę się pozbierać. Jest ciężko.
-No tak. – przyznał – Nie kręcisz swojego programu tutaj?
-Nie i nie wiem, czy będę go kręcić. Teraz muszę odbyć praktyki, a jak mi się uda, dołączę do jakiejś kadry. Jakoś nie wyobrażam sobie tego, że jednocześnie mam praktyki i robię wywiady ze skoczkami z drużyny.
-A, rzeczywiście. Kiepska sprawa.
-Widzę, że coś cię gryzie. – Fritzi zauważyła, że Gregor jest nieobecny duchem, zdradzał to jego nieobecny wzrok.
-No bo… - zaczął niepewnie, a po chwili opowiedział o wszystkim. Fritzi za każdym razem marszczyła czoło, gdy słyszała o Emmie.
-No… - mruknęła po wysłuchaniu opowieści.
-Wiem, że jej nie lubisz, ale ja nie wiem co robić. W zasadzie nie mam u niej szans.
-Skąd wiesz?
-Mówiła mi nie raz, że nie będzie się spotykała ze skoczkami, z którymi pracuje. I tyle, wszystko. Znowu mi się nie uda, dalej będę sam.
-To rusz dupę i weź się w garść. – poradziła Fritzi – Porozmawiaj z nią, może udaje tylko niedostępną.
-A, dobra, zrobię tak. – Gregor zdziwił się, że wcześniej sam na to nie wpadł – Dzięki. A jak twoje sprawy sercowe?
-Hm… Nic się nie dzieje, wciąż sama.
-Szkoda. Thomas szaleje bez ciebie, smutny chodzi. Też jest sam, chyba wiesz o tym? No niby nie może opędzić się od fanek, ale widać, że wciąż kocha ciebie. Strasznie się wkurzył, jak usłyszał o tej historii z Alexem, że zrobili ci takie świństwo.
-Tak, ciekawe, kto mi to zrobił. Twoja ukochana Emma. – powiedziała Fritzi ze złością.
-Fritzi, ale ona po prostu nie wiedziała, że ty i Alex się przyjaźnicie i źle to odczytała. Każdemu mogło się zdarzyć, to przecież jasne.
-Co ty o tym wiesz. – burknęła coraz bardziej zezłoszczona – Przez nią mój ojciec nie żyje.
-To może najwyższa pora się po tym pozbierać? A nie chodzisz i wszystkim opowiadasz, jaka Emma jest podła. A wiesz, jaką ona przeżyła tragedię? Już pomijam jej kontuzję, ale w tym wypadku jej ojciec również zginął, a to ona prowadziła samochód. I wiesz co? Pomimo, że to nie jej wina, nadal się z tym gryzie. Ale co cię to obchodzi, od paru lat świat kręci się tylko wokół ciebie! – krzyknął Gregor, a obok niego pojawił się niespodziewanie Thomas Morgenstern.
-Czemu krzyczysz na Auri… na Fritzi? – zapytał w porę gryząc się w język. Jeszcze tego brakowało, by użył „Aurinko”…
-Bo jak zwykle ona jest najważniejsza. Inni dla niej się nie liczą. – burknął Gregor.
-Tak, a kto ci pomagał przez ostatnie lata? Byłam na każde twoje zawołanie, kiedy miałeś problemy!
-Uspokój się. – Thomas odciągnął ją delikatnie, bo powoli zbliżała się do Gregora.
-Jasne, zabierz ją do jej kochanego Alexa.
                W tym momencie to Thomas nie wytrzymał i uderzył Gregora z całej siły w twarz.


[1] Przykro mi, ale muszę iść, nie mam czasu. Dzięki za miłe towarzystwo. Cześć!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz