czwartek, 8 grudnia 2011

Epizodzik 4 "Nie umiem bez ciebie żyć"


Jeśli jeszcze wierzysz w nas,
W to, co było miedzy nami,
Jeśli jeszcze wierzysz w nas,
Nie pozwól mi odejść, nie pozwól mi odejść
Jeśli jeszcze wierzysz w miłość
W to, co było miedzy nami
Jeśli jeszcze wierzysz w miłość nie pozwól mi odejść,
Nie pozwól mi odejść
EPIZODZIK 4 „NIE UMIEM BEZ CIEBIE ŻYĆ”
Deszcz zacinał w okna, w domu było gwarno. Po pogrzebie Rafała Murawskiego jego żona Juliane zaprosiła przyjaciół i najbliższych znajomych na obiad i przyszło naprawdę sporo osób. Pani Murawska musiała zamówić catering i zorganizować miejsce na dodatkowe krzesła.
Przyjechał Alexander Pointner, Thomas Morgenstern, Gregor Schlierenzauer, Kamil Stoch, Rafał Kot oraz jego synowie. Przybyła także Aś oraz inni znajomi, a także najbliższa rodzina.  
Fritzi siedziała w salonie sama. Ubrana na czarno już nie płakała, nie miała już łez. Poczucie winy rozdzierało jej serce, ból głowy rozsadzał czaszkę. Wszystko tylko dlatego, że chciała być blisko Alexa. Nagle poczuła czyjąś rękę na ramieniu.
-Jak się czujesz?
                To Thomas przyszedł do pokoju.
-Bywało lepiej. – burknęła.
-Przykro mi z powodu twojego ojca. Mimo wszystko bardzo go lubiłem, chociaż kilka razy miałem z nim poważniejsze rozmowy.
-Wiem. –mruknęła.
 -Musi ci być bardzo ciężko. Mogę ci jakoś pomóc?
-Nie wiem, jak ja mam po tym wszystkim żyć spokojnie. – szepnęła – Chyba nie będę potrafiła, wyrzuty sumienia mnie zjedzą.
-Hm… - Thomas w końcu usiadł obok Fritzi – Może warto bardziej skupić się na studiach i programie? A właśnie, jak ci idzie w szkole?
-No wiesz, medycyna to nie taka prosta sprawa… Ja mam indywidualny tok i ten rok akademicki będzie moim ostatnim. Wiesz, uczę się w wakacje, ferie, święta. Łatwo nie jest, ale i tak mogę pogodzić studia z programem.
-Będziesz jeździć na zawody? Zaraz w sumie zaczyna się LGP…
-Nie wiem. Na LGP nie mam ochoty się wybierać.
-Kurczę, jakoś nie wyobrażam sobie skoków bez ciebie. – Thomas westchnął – Jesteś takim dobrym duchem drużyny. Fajnie było, jak z nami jeździłaś. Szczególnie między zawodami, jak razem podróżowaliśmy autem.
-No… Tak. – przyznała – To były fajne czasy. Szkoda, że to nie wróci.
-Hm, dlaczego?
-Jestem starsza, przez cały ten czas trochę się zmieniło, ja się zmieniłam… Nie, nigdy nie będzie tak jak dawniej. Szczególnie teraz, po śmierci ojca i… po tej aferze z Alexem.
-No właśnie. To, co wymyśliła Emma było podłe. Ona powiedziała w tym filmiku, że Schlieri was widział, bo był razem z nią wtedy. Pytałem go, czy to prawda. Powiedział, że wyssała to sobie z palca.
-A… Aha. – odpowiedziała lekko zdziwiona Fritzi. Myślała, że Thomasa to nie interesuje, a nawet jeśli, to mógł w to uwierzyć  i ją wyśmiać.
-Oj tam. Emma mogła to źle zinterpretować, bo przecież przyjaźnisz się z Alexem, a ona o tym nie wie.
                Kątem oka dostrzegła, że Alex już wychodzi. Uśmiechnął się do niej i mrugnął, a potem opuścił dom.
-Tak, wiem, nie wszyscy o tym wiedzą. Zresztą, mojemu ojcu to życia nie zwróci, wszystko przez te głupie plotki.
                Z jej oczu zaczęły lecieć łzy. Morgi przysunął się do niej i przytulił, a po chwili delikatnie pocałował w czoło.
-Może chcesz się położyć? – zapytał.
                Wyrwała się z jego uścisku i wstała. Zakręciło jej się w głowie i upadłaby, gdyby nie Thomas. Złapał ją w ostatniej chwili.
-Dobrze się czujesz?
-Nie. – szepnęła – Nie mam siły…
                Wziął ją na ręce i zaniósł na górę. Położył ją na łóżku, prawie natychmiast zasnęła. Do pokoju zajrzała Juliane.
-O, tu jest. Śpi? – zapytała.
-Tak. Dopiero co ją przyniosłem, jest strasznie słaba.
-Wiem, wiem. W nocy wzywałam pogotowie, bo źle się czuła i lekarz przepisał jej coś na wzmocnienie.
                W tym samym czasie pod dom podjechał zielony Renault Clio. Z auta wysiadła Emma i podreptała prosto do domu Juliane i Fritzi. Otworzyła jej ta pierwsza.
-Dzień dobry, jest Fritzi?
-Jest, ale śpi.
-Nie, nie śpię. – Fritzi pojawiła się w przedpokoju – A ty co tu robisz?
-Chcę porozmawiać. – powiedziała, a Juliane wróciła do gości.
-Ale ja nie chcę. Przez ciebie nie żyje mój ojciec.
-Przepraszam, nie chciałam, by tak wyszło. Po prostu się wkurzyłam, kiedy zapytałaś mnie o tę nogę! Może nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak jest mi ciężko, że musiałam zrezygnować z kolarstwa!
-A co mnie to obchodzi! – krzyknęła Fritzi – Swoje tłumaczenia wsadź sobie w dupę! Trzeba było pomyśleć o tym, co się mówi, ty głupia szmato!
-Rozumiem twoje zdenerwowanie. – powiedziała spokojna Emma – Przepraszam, tyle mogę teraz powiedzieć. No wkurzyłam się wtedy, tyle.
-Twoje wkurzenie kosztowało mego ojca życie! – Fritzi już nie mogła się opanować i z całej siły uderzyła Emmę w twarz. Dziewczyna zachwiała się i prawie upadła trzymając się za krwawiący nos.
-Wszystko gra? – zapytał Thomas pojawiając się za Fritzi – Wracaj do domu, ja sobie pogadam z panną Holopainen.
-Nie trzeba, już skończyłyśmy, wszystko jasne. – powiedziała Emma i zawróciła do auta.
-Wow, niezły cios. – Thomas uśmiechnął się i zamknął drzwi – Należało jej się.
                Fritzi wróciła do pokoju. Od razu rzuciło jej się w oczy niewielkie czerwone pudełko leżące na biurku. Wcześniej go nie zauważyła, bo biegła na dół aby załatwić sprawę z Emmą.
                Pod pudełkiem leżała biała koperta. Otworzyła ją i przeczytała krótki liścik.
„Miałem dać ci ją jeszcze w Portugalii, ale wyleciało mi to z głowy. Pomyślałem, że zostawię ją tutaj, bo dawanie przy wszystkich byłoby ryzykowne. Mam nadzieję, że Ci się spodoba.
A.”
                Otworzyła pudełko. Jej oczom ukazała się śliczna srebrna bransoletka z diamencikami. Nie były duże, ale pięknie się mieniły. Fritzi przez chwilę stała oniemiała i patrzyła na nie. Po chwili zerknęła na tył blaszki, był tam wygrawerowany napis.
Ich kann ohne dich nicht leben[1]
                Do pokoju bez pukania wparował Thomas. Wrzuciła bransoletkę i list do szuflady biurka i zwróciła się do niego.
-Co tam?
-Nie mogę odpalić auta. Znasz jakiegoś dobrego mechanika?
-Nie bardzo. A co się dzieje?
-A żebym to ja wiedział. Może zapytamy Juliane?
                Kiwnęła głową i razem zeszli na dół. Większość gości już pojechała, Juliane podawała właśnie kawę rodzinie Rafała. Thomas i Fritzi weszli do kuchni, gdzie się kręciła.
-Znasz jakiegoś mechanika? – zapytała dziewczyna.
-A co się stało?
-Samochód nie chce mi odpalić. –mruknął Thomas.
-Och, Imre jest mechanikiem, ale pojechał już do swojego mieszkania. Jemu ufam, bo reszta to niewiadomo, co tam naprawia i co psuje. Ale spokojnie Thomas, nie przejmuj się, zostaniesz na noc, a jutro się naprawi.
                O nie, jęknęła w duchu Fritzi. Tylko tego jej brakowało…


[1] Nie umiem bez ciebie żyć

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz