sobota, 17 grudnia 2011

Epizodzik 14 "Nie chcę być sama"


EPIZODZIK 14 „NIE CHCĘ BYĆ SAMA”
Friederike Murawska leżała na szpitalnym łóżku w zielonej pościeli i gapiła się w sufit. To było jej najbardziej ulubione zajęcie od kiedy tu trafiła, patrzyła na nierówności, na pęknięcia, na odpadającą farbę. Tak, to było fascynujące, znacznie lepsze od gadania z ludźmi.
Nie była sama na sali, leżała z jakąś dziewczyną, której imienia nawet nie próbowała zapamiętać. Nie rozmawiały ze sobą, dziewczyna najczęściej siedziała na innej sali z innymi dziewczynami. Fritzi wiedziała jedynie, że jej „współlokatorka” choruje na bulimię. Chociaż jutro obie miały wyjść, Friederike wiedziała, że terapia w przypadku dziewczyny nie odniosła skutku. Podczas posiłków podkradała jedzenie innym, zresztą, z szafki Fritzi ginęły batony i ciastka. Potem dziewczyna znikała w łazience, a kiedy już wyszła, jak gdyby nigdy nic szła do swoich koleżanek.
Po konkursach LGP w Einsiedeln poddała się wszystkim badaniom, tak jak prosił Thomas. Skoczek przestraszył, że jego „narzeczona” może mieć białaczkę, wymyślił sobie to, bo zobaczył liczne siniaki na jej ciele. Ale po badaniach okazało się, że jest okazem zdrowia. Siniaki pojawiały się, bo po prostu często się obijała latając za Schusterem. Po tych badaniach udała się do Wiednia, miała trochę odpocząć i pozałatwiać sprawy na uczelni. Nawet nie zdziwiła się, że Thomas nie zadzwonił i nie zapytał, jak się czuje. Całe te zaręczyny były na pokaz, chociaż z korzyścią dla ich obojga. Przynajmniej nikt już nie pytał o ten pieprzony romans z Alexem…
Ale kiedy zobaczyła zdjęcia z imprezy Austriaków na jednym z plotkarskich portali, przestało jej się to podobać. Thomas obejmujący Emmę. Thomas całujący Emmę.
                Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Załapała doła, przypomniała sobie wszystkie złe chwile, śmierć ojca, romans z Alexem, pierścionki, wazony… A Juliane nie chciała słuchać tłumaczeń córki, że nie chce psychologa ani szpitala. Wiedziała, że druga próba samobójcza to nie przypadek.
                Nie mogła przyjmować gości, ale miała ze sobą telefon. Dziwiła się, że Gregor dzwonił codziennie, nawet po kilka razy. Alex też się odzywał, dzwonił przynajmniej raz w tygodniu. Schuster zadzwonił tylko raz, by zapewnić ją, że ma do czego wracać.
-Czekamy na ciebie. Potrzebuję asystentki, no, na razie na okres próbny. – powiedział pod koniec jednej z rozmów, co bardzo ją uradowało.
                Za dwa tygodnie miały się rozpocząć konkursy w Kuusamo. Niespecjalnie na to czekała, ale chciała już wyjść ze szpitala. Juliane obiecała przyjechać po nią jutro wieczorem i zabrać ze sobą do Berlina. Po śmierci męża i po próbie samobójczej córki wróciła na stare śmiecie.
                Z ulgą doczekała do 21, poprosiła pielęgniarkę o środek nasenny i zasnęła. Wieczory były najgorsze, a dziś Gregor nie mógł zadzwonić, więc odliczała godziny i minuty do snu. Inni pacjenci czytali, oglądali TV, ale nie ona. Wolała zatopić się we własnych myślach.
                Rano obudziła się przed 7 i powlokła do łazienki. Kiedy pchnęła lekko drzwi poczuła, że ktoś leży na podłodze. Widząc dziewczynę ze swojej sali zaczęła krzyczeć.
-Nie żyje. – powiedział lekarz sprawdzając, czy ma puls – Pęknięty przełyk.
                Friederike osunęła się po ścianie na podłogę. „Boże, nie znałam nawet jej imienia”, pomyślała. Na nogach z waty wróciła na swoją salę, położyła się i pewnie gdyby nie pielęgniarka, nie zjadłaby niczego dziś.
                Po 18 ubrała się i zeszła na dół. Miała torbę podróżną i szarą torebkę na ramieniu, do której wciskała właśnie dokumenty od lekarza. Nagle ktoś klepnął ją w plecy.
-Hej, Fritiz! – krzyknął radośnie Gregor.
-Cześć. – mruknęła raczej bez entuzjazmu.
                Gregor kiwnął głową, nie wiedział co ma powiedzieć. W głowie dziewczyny wciąż kołatało się „nie znałam jej imienia” i widok koleżanki.
-Wszystko dobrze? – zapytał w końcu.
-Czekam na Juliane. – odpowiedziała, choć nie miało to związku z jego pytaniem, ale po chwili wybuchnęła – Nic nie jest dobrze!
                Zaczęła płakać, czuła, że musi dać upust emocjom. Gregor bezradnie patrzył na nią przez chwilę, aż w końcu przybliżył się do niej i nie wiedzieć czemu zaczął całować. Ku swojemu zdziwieniu, Fritzi nie odepchnęła go.
-Potrzebuję teraz kogoś…  – szepnęła – Nie chcę być sama.
-Wiem. Ja jestem i nie zostawię cię. Wiesz, chciałem cię zabrać do siebie na trochę…
                Nawet nie zauważyli, że obok nich pojawiła się Juliane, która zdziwiła się, że jej córka jest w objęciach Gregora Schlierenzauera.
-O, dobry wieczór. – powiedział chłopak, ale nie puszczał Fritzi.
-Witajcie, moi kochani. To jak, Fritzi, jedziemy?
-No właśnie… – zaczęła – Bo…
-Och, Gregor, chcesz ją porwać? – zapytała Juliane, a skoczek pokiwał głową – A ty Fritzi, chcesz jechać?
-No nie wiem. Znaczy… No bo… – Friederike nie wiedziała, jak powiedzieć, że na razie nie chce poznawać rodziny Gregora.
-To może pojedziecie do nowego mieszkania Fritzi w Innsbrucku? Dzisiaj odebrałam klucze, jest umeblowanego według tego, co mi pokazywałaś w katalogu.
                Fritzi spojrzała na Gregora, jego mina mówiła „czemu nie?”.
-Dobrze.
-Do Berlina jeszcze zdążysz przyjechać. – Juliane mrugnęła do córki.
-To ten… Ja zaniosę torby do auta.
                Fritzi podała mu swoją torebkę, a drugą chwycił z chodnika i pomaszerował do samochodu.
-Och, ten Gregor, jest przemiły. – mruknęła Juliane i wygrzebała klucze z torebki – Baw się dobrze.
-Dzięki. To do zobaczenia.
                Do Innsbrucka dotarli w środku nocy. W mieszkaniu zorientowali się, że nie ma nic w lodówce, więc postanowili wybrać się do całodobowego supermarketu.
-Strasznie schudłaś w tym szpitalu. Kiepsko karmili? – zapytał Gregor, gdy Fritzi zapełniła już pół wózka.
-Daj spokój. Żarcie ohydne.
                Ta wyprawa bardzo poprawiła im humory. Oglądali różne pierdółki na półkach, śmigali wózkiem i świetnie się bawili. Świtało, kiedy dotarli do mieszkania.
-Smażę naleśniki, może być? – zapytał Gregor krzątając się w kuchni.
-Jasna sprawa. To ty umiesz gotować? Ale heca!
-No, umiem. Zaraz spróbujesz.
                Fritzi postanowiła wziąć szybki prysznic, ale kiedy wróciła, naleśniki już na nią czekały. Gregor odsunął jej krzesło, dziewczyna usiadła, a przed jej nosem na stole wylądowały róże.
-Przepraszam, zapomniałem o nich pod szpitalem… Podróżowały na tylnym siedzeniu.
-Ojej, dziękuję, to miłe. Wstawisz do wazonu?
                Za chwilę róże były już w wazonie na stole, a oni jedli naleśniki. Dziewczyna zjadła naprawdę wielką porcję i sam Gregor był tym zdziwiony.
-Całowaliśmy się. – wypaliła nagle, kiedy już po śniadaniu przenieśli się do salonu na kanapę.
-No tak. – powiedział niepewnie Gregor.
-Fajnie było.
-Chcesz… To powtórzyć?
-Nie wiem.
-Boisz się, co będzie?
-Tak, boję się.
-Będzie, co ma być. Musimy zobaczyć, jak to się potoczy.
                Kiwnęła głową. Dopiero teraz zauważył 4 wielkie blizny na nadgarstkach, po 2 na każdej ręce. Kiedy zobaczyła, że on patrzy na nie, schowała ręce.
-Nie krępuj się, chociaż przy mnie.
-Wstyd mi, że chciałam to zrobić. Tyle osób umiera, chociaż chce żyć.
-Powiedz mi, to przez Thomasa? – Gregor objął Fritzi.
-Hm… Poniekąd. Nie mogłam już tego wszystkiego wytrzymać. Nie dawałam sobie rady…
-Wiesz co, zapomniałem ci powiedzieć. Emma poleciała po tej akcji z imprezą.
-Jak to? – zdziwiła się Fritzi, chociaż nie ukrywała, że ją to cieszy.
-Pointner już miał dość tych wszystkich akcji, romansów i tak dalej no i ją zwolnił. W sumie ona nie była taka zła, te jej paplaniny… No, ale. Tak się stało i już.
                Na samą myśl o Emmie wzdrygał się. Teraz sam nie wiedział, jak mógł próbować zapełnić pustkę po Fritzi kimś takim. A prawda była taka, że Fritzi zawsze mu się podobała, może wcześniej nie był zakochany. W każdym razie teraz nie wyobrażał sobie już życia bez Friederike.
C.D.N.

1 komentarz:

  1. Już rozumiem co oznacza, ze w opo będzie dużo Gregora. Powiem ci, ze to wyszło wszystko bardzo pozytywnie, bo Morgi robił się już taki mdły, a Alex był ciekawy, ale oni razem - to po prostu się nie mogło udać. Ta Emma to jest troszkę dziwna. Gregor, Thomas.. Kot jeszcze? Niech się kobieta zdecyduje. A ty piszesz świeeeeetnie! Nie przestawaj nigdy! Z wielką niecierpliwością czekam na nowy rozdział!
    Fanka_Ammanna

    OdpowiedzUsuń