sobota, 31 grudnia 2011

Epizodzik 15 "Spokój"


EPIZODZIK 15 „SPOKÓJ”
                Kiedy rano otworzył oczy, ona była w jego ramionach i smacznie spała. Z myślą, że pójdzie zrobić śniadanie, powolutku wstał i wyszedł z sypialni. W kuchni, widząc laptopa, zmienił jednak zdanie, najpierw  postanowił pogrzebać w Internecie.
                Ostatnio często sprawdzał różne portale plotkarskie. Ciągle się bał, że napiszą coś o Fritzi, a ona to przeczyta i bardzo się przejmie. Nie chciał, by znowu sobie coś zrobiła, więc śledził te strony z wielką uwagą.
                Na jednej z tych stron informacje o skoczkach pojawiały się dość często. Dziś wystarczyło przejrzeć tylko stronę główną, by się naprawdę zdenerwować. „Wyleciała z kadry, bo jest w ciąży z Thomasem?!”, krzyczał wielki nagłówek. Pod nim było zdjęcie Thomasa i Emmy.
                Zerknął na artykuł, ale nie zdążył nic przeczytać, bo ktoś dobijał się do drzwi. Odstawił komputer i poleciał otworzyć.
-Ja do Friederike Murawskiej. – powiedział wysoki i łysy facet w średnim wieku. Trzymał dużą torbę podróżną i teczkę.
                Gregor kiwnął głową i poszedł zawołać dziewczynę. Kiedy upewnił się, że facet nie jest żadnym zboczeńcem, postanowił skoczyć pod prysznic.
-Przyjechałem z umową. – facet wyciągnął z teczki 3 zszyte pliki kartek – Jestem ze związku narciarskiego.
-Jasne. – mruknęła Fritzi i zajęła się podpisywaniem.
-Słuchaj, dobrze znasz Austriaków, może byś podpatrzyła na ich metody treningowe? – facet ściszył głos.
-Chyba pan żartuje. – syknęła – Mam śledzić swoich?
-No dobrze, to w tej torbie masz kurtkę reprezentacyjną i nowy kalendarz od Schustera. – facet udawał, że nie było pytania, bo Gregor właśnie wyszedł z łazienki – Dzięki, do zobaczenia.
-To już jesteś asystentką? – zapytał skoczek – Super, że będziesz z nami jeździć na zawody.
                Fritzi właśnie wyjęła wielgachną żółtą i okropną kurtkę z torby, a Gregor mało nie padł ze śmiechu.
-O rany, co to? Skafander jakiś kosmiczny? – zapytał.
-Chyba będę musiała zadzwonić do Schustera, by załatwił mi coś mniejszego…
-Oj chyba…  – Gregor pokiwał głową – Leć się ubierz, zaraz pojedziemy na skocznię trochę połazić.
-Ale…
-Oj tam, oj tam, idź i nie marudź.
                Znowu dopadł do komputera i przeczytał artykuł, z którego w zasadzie nie wynikało nic. Ktoś po prostu napisał stek bzdur, bo najwyraźniej musiał coś wrzucić na stronę. Gregor wiedział, że prawda i tak prędzej czy później wyjdzie na jaw.
                Postanowili nie robić śniadania w mieszkaniu, tylko zjeść w restauracji na skoczni. Zresztą, i tak późno wstali, więc to było najlepsze wyjście. W restauracji znaleźli miejsce przy oknie i zamówili swoje ulubione dania , jednak nie było im dane posiedzieć w spokoju. Ludzie od razu zauważyli słynnego i popularnego Gregora Schlierenzauera, więc musiał zapozować do zdjęć i rozdać autografy. Fritzi też została rozpoznana i kilka osób sfotografowało ją i Gregora jak siedzą sobie razem. Później Gregor oglądał te  zdjęcia na portalu plotkarskim. Obok ich zdjęć umieszczono wspólne zdjęcie Emmy i Thomasa z podpisem „Zamienili się dziewczynami?!”.
-Co tam słychać w wielkim świecie? – zapytała Fritzi podchodząc bliżej, Gregor momentalnie zamknął przeglądarkę.
-A nic ciekawego. A ty co tam masz?
-Schusterowy kalendarz, jeszcze grubszy niż ostatnio. Znowu czekają mnie notatki.
-Ale to chyba lepsze niż siedzenie w domu, no nie?
-Tak, racja, ja już sobie nie wyobrażam niczego innego.  Lubię takie życie na walizkach.
-Serio? – zdziwił się chłopak – Ja to często jak jestem na zawodach to myślę, że chętnie bym sobie usiadł w kapciach i coś poczytał, albo posiedział. Z tobą oczywiście.
-No wiesz…  – Friederike położyła kalendarz na stoliku – Poczekaj, zaraz przyjdę.
                Przez parę minut latała po mieszkaniu jakby czegoś szukała. Ale w końcu wróciła, trzymała coś w dłoni i kazała Gregorowi zamknąć oczy. Spełnił jej prośbę, a w jego rękach wylądował pęk kluczy.
-Zamieszkaj ze mną.  – powiedziała.
                Zamrugał oczami ściskając klucze.
-Jesteś pewna?
-Tak, jestem pewna. Chcę, żebyś tu ze mną mieszkał.
                Pocałowała go. Wiedziała, że to dobra decyzja i była tego pewna jak nigdy. Nie była pewna czy dobrze zrobiła kończąc „związek” z Alexem, nie była pewna tamtych „zaręczyn” z Thomasem, ale nie wiedząc czemu akurat tego była pewna.
-Wiem, że nie wziąłeś ze sobą rzeczy, może byś się wybrał i coś kupił? Zawsze to lepiej coś mieć.
-Taaak, racja. – mruknął wciąż lekko zszokowany i dodał patrząc na klucze – O rany, wciąż nie mogę uwierzyć.

-Ja pierniczę, twoja dziunia wyszła z psychiatryka! – krzyknął Kofler do słuchawki.
-Jaka dziunia? – zdziwił się Morgi.
-No, Fritzi, nasza kochana dziweczka!
-To nie jest ani moja dziunia, ani wasza dziweczka. – burknął – I nie nazywaj jej tak.
-Oj ale każdemu dała, tylko ja się nie załapałem. Dobra chociaż była?
                Morgenstern nie wytrzymał i rzucił telefonem. Przyjaciel przyjacielem, ale Fritzi nie pozwolił obrażać. Musiał to w końcu przed sobą przyznać – nie kochał jej, ale czuł coś do niej. A najgorsze było to, że zachowywał się jak pies ogrodnika, chociaż teraz nawet nie wiedział, że ona jest szczęśliwa z kimś innym.

                Gregor siedział w salonie i patrzył na paszporty swojej dziewczyny. Friederike Olga Murawska, urodzona w Monachium. Jakoś nigdy się nie zastanawiał, co Fritzi robiła wcześniej, gdzie mieszkała i gdzie chodziła do szkoły.
-Olga. – powiedział, kiedy Fritzi weszła do pokoju; miała na sobie szary dres, a z mokrych włosów kapała woda.
-Mam tak na drugie.
-Ładnie. Będę tak do ciebie mówił, jak będziemy sami.
-O, a właśnie, musimy coś ustalić, niedługo to nieszczęsne Kuusamo i w ogóle, cały ten cyrk. Nie chcę żadnych tajnych schadzek.
-Jasne, ja też nie. Będziemy pewnie musieli udawać, że nic między nami nie ma. – Gregor mrugnął do Fritzi – Ale to w sumie lepsze. Ja chcę mieć święty spokój.
-Ja też, dlatego mnie również zależy na tym. Zwłaszcza, że będę asystentką Schustera i nie chcę skandali, zależy mi na tej robocie.
-Wiem, bo mnie zależy na spokojnej sportowej karierze.  To przestań się już martwić, dobrze?
                Pokiwała głową. Wiedziała, że z Gregorem nie musi się o nic martwić.

Walczyła sama ze sobą od kiedy wróciła ze szpitala, ale wciąż bała się zadzwonić do Alexa i nie miała pojęcia czemu. Teraz to w ogóle bała się tego, że ktoś mógł usłyszeć polecenie faceta ze związku narciarskiego, by szpiegowała Austriaków. Wiedziała, że nikt o tym więcej nie wie, prawdopodobnie nawet Schuster…
-No hej Fritzi! – krzyknął radośnie Pointner do słuchawki – Już cię wypisali?
-Tak, jestem już w Innsbrucku. Jak tam u was?
-W porządku, ostatnie chwile w domu. Nie chcę mi się myśleć o tym sezonie, wywaliłem już Emmę i aż boję się pomyśleć, co będzie dalej.
-A tak w zasadzie to czemu poleciała?
-Oj, ciągle te romanse, plotki, ileż można? Zatrudniłem z powrotem tego samego psychologa, co pracował przed nią, ale zgodził się tylko na 3 miesiące. Także co potem będzie, to nie wiem. A jak u ciebie, dobrze się już czujesz?
-Tak, tak. Myślę, że do rozpoczęcia sezonu będzie mi jeszcze lepiej, wiesz, mam leki i jestem tu z kimś.
-Tylko mi nie mów, że znowu z Thomasem, bo ja tego nie wytrzymam. – mruknął Pointner – Żadnych romansów.
-Ale ja jestem z kimś, nie mogę?
-Możesz, tylko bez afer jeśli można. Aj, właśnie, zapomniałem pogratulować. Bardzo się cieszę, że będziesz… Asystentką Schustera. – w głosie Alexa dało się wyczuć zazdrość. To jasne, wolał, żeby Fritzi pracowała u niego w drużynie.
-Dzięki. Dobra, to ja kończę.
                Do sypialni wszedł Gregor, Friederike odłożyła telefon na nocną szafkę.
-Z kim gadałaś?
-Z Alexem, tak chciałam zapytać co u niego. Wiesz, przyjaźnię się z nim nie od dziś…
-Wiem. Wiem też, że mieliście romans i proszę cię, nie zaprzeczaj.
-Jak to? Skąd wiesz? – Fritzi zamrugała oczami z wrażenia.
-Widziałem was, wtedy z… Emmą. Ja to zaakceptowałem, zresztą, było minęło i nie chcę, byśmy kiedykolwiek do tego wracali, jasne?
-Tak, Gregor. Dziękuję, że…
-Ciii. – powiedział zbliżając się do niej. Po chwili zdjął jej koszulkę i mruknął – Nie każ mi dłużej na siebie czekać.

sobota, 17 grudnia 2011

Epizodzik 14 "Nie chcę być sama"


EPIZODZIK 14 „NIE CHCĘ BYĆ SAMA”
Friederike Murawska leżała na szpitalnym łóżku w zielonej pościeli i gapiła się w sufit. To było jej najbardziej ulubione zajęcie od kiedy tu trafiła, patrzyła na nierówności, na pęknięcia, na odpadającą farbę. Tak, to było fascynujące, znacznie lepsze od gadania z ludźmi.
Nie była sama na sali, leżała z jakąś dziewczyną, której imienia nawet nie próbowała zapamiętać. Nie rozmawiały ze sobą, dziewczyna najczęściej siedziała na innej sali z innymi dziewczynami. Fritzi wiedziała jedynie, że jej „współlokatorka” choruje na bulimię. Chociaż jutro obie miały wyjść, Friederike wiedziała, że terapia w przypadku dziewczyny nie odniosła skutku. Podczas posiłków podkradała jedzenie innym, zresztą, z szafki Fritzi ginęły batony i ciastka. Potem dziewczyna znikała w łazience, a kiedy już wyszła, jak gdyby nigdy nic szła do swoich koleżanek.
Po konkursach LGP w Einsiedeln poddała się wszystkim badaniom, tak jak prosił Thomas. Skoczek przestraszył, że jego „narzeczona” może mieć białaczkę, wymyślił sobie to, bo zobaczył liczne siniaki na jej ciele. Ale po badaniach okazało się, że jest okazem zdrowia. Siniaki pojawiały się, bo po prostu często się obijała latając za Schusterem. Po tych badaniach udała się do Wiednia, miała trochę odpocząć i pozałatwiać sprawy na uczelni. Nawet nie zdziwiła się, że Thomas nie zadzwonił i nie zapytał, jak się czuje. Całe te zaręczyny były na pokaz, chociaż z korzyścią dla ich obojga. Przynajmniej nikt już nie pytał o ten pieprzony romans z Alexem…
Ale kiedy zobaczyła zdjęcia z imprezy Austriaków na jednym z plotkarskich portali, przestało jej się to podobać. Thomas obejmujący Emmę. Thomas całujący Emmę.
                Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Załapała doła, przypomniała sobie wszystkie złe chwile, śmierć ojca, romans z Alexem, pierścionki, wazony… A Juliane nie chciała słuchać tłumaczeń córki, że nie chce psychologa ani szpitala. Wiedziała, że druga próba samobójcza to nie przypadek.
                Nie mogła przyjmować gości, ale miała ze sobą telefon. Dziwiła się, że Gregor dzwonił codziennie, nawet po kilka razy. Alex też się odzywał, dzwonił przynajmniej raz w tygodniu. Schuster zadzwonił tylko raz, by zapewnić ją, że ma do czego wracać.
-Czekamy na ciebie. Potrzebuję asystentki, no, na razie na okres próbny. – powiedział pod koniec jednej z rozmów, co bardzo ją uradowało.
                Za dwa tygodnie miały się rozpocząć konkursy w Kuusamo. Niespecjalnie na to czekała, ale chciała już wyjść ze szpitala. Juliane obiecała przyjechać po nią jutro wieczorem i zabrać ze sobą do Berlina. Po śmierci męża i po próbie samobójczej córki wróciła na stare śmiecie.
                Z ulgą doczekała do 21, poprosiła pielęgniarkę o środek nasenny i zasnęła. Wieczory były najgorsze, a dziś Gregor nie mógł zadzwonić, więc odliczała godziny i minuty do snu. Inni pacjenci czytali, oglądali TV, ale nie ona. Wolała zatopić się we własnych myślach.
                Rano obudziła się przed 7 i powlokła do łazienki. Kiedy pchnęła lekko drzwi poczuła, że ktoś leży na podłodze. Widząc dziewczynę ze swojej sali zaczęła krzyczeć.
-Nie żyje. – powiedział lekarz sprawdzając, czy ma puls – Pęknięty przełyk.
                Friederike osunęła się po ścianie na podłogę. „Boże, nie znałam nawet jej imienia”, pomyślała. Na nogach z waty wróciła na swoją salę, położyła się i pewnie gdyby nie pielęgniarka, nie zjadłaby niczego dziś.
                Po 18 ubrała się i zeszła na dół. Miała torbę podróżną i szarą torebkę na ramieniu, do której wciskała właśnie dokumenty od lekarza. Nagle ktoś klepnął ją w plecy.
-Hej, Fritiz! – krzyknął radośnie Gregor.
-Cześć. – mruknęła raczej bez entuzjazmu.
                Gregor kiwnął głową, nie wiedział co ma powiedzieć. W głowie dziewczyny wciąż kołatało się „nie znałam jej imienia” i widok koleżanki.
-Wszystko dobrze? – zapytał w końcu.
-Czekam na Juliane. – odpowiedziała, choć nie miało to związku z jego pytaniem, ale po chwili wybuchnęła – Nic nie jest dobrze!
                Zaczęła płakać, czuła, że musi dać upust emocjom. Gregor bezradnie patrzył na nią przez chwilę, aż w końcu przybliżył się do niej i nie wiedzieć czemu zaczął całować. Ku swojemu zdziwieniu, Fritzi nie odepchnęła go.
-Potrzebuję teraz kogoś…  – szepnęła – Nie chcę być sama.
-Wiem. Ja jestem i nie zostawię cię. Wiesz, chciałem cię zabrać do siebie na trochę…
                Nawet nie zauważyli, że obok nich pojawiła się Juliane, która zdziwiła się, że jej córka jest w objęciach Gregora Schlierenzauera.
-O, dobry wieczór. – powiedział chłopak, ale nie puszczał Fritzi.
-Witajcie, moi kochani. To jak, Fritzi, jedziemy?
-No właśnie… – zaczęła – Bo…
-Och, Gregor, chcesz ją porwać? – zapytała Juliane, a skoczek pokiwał głową – A ty Fritzi, chcesz jechać?
-No nie wiem. Znaczy… No bo… – Friederike nie wiedziała, jak powiedzieć, że na razie nie chce poznawać rodziny Gregora.
-To może pojedziecie do nowego mieszkania Fritzi w Innsbrucku? Dzisiaj odebrałam klucze, jest umeblowanego według tego, co mi pokazywałaś w katalogu.
                Fritzi spojrzała na Gregora, jego mina mówiła „czemu nie?”.
-Dobrze.
-Do Berlina jeszcze zdążysz przyjechać. – Juliane mrugnęła do córki.
-To ten… Ja zaniosę torby do auta.
                Fritzi podała mu swoją torebkę, a drugą chwycił z chodnika i pomaszerował do samochodu.
-Och, ten Gregor, jest przemiły. – mruknęła Juliane i wygrzebała klucze z torebki – Baw się dobrze.
-Dzięki. To do zobaczenia.
                Do Innsbrucka dotarli w środku nocy. W mieszkaniu zorientowali się, że nie ma nic w lodówce, więc postanowili wybrać się do całodobowego supermarketu.
-Strasznie schudłaś w tym szpitalu. Kiepsko karmili? – zapytał Gregor, gdy Fritzi zapełniła już pół wózka.
-Daj spokój. Żarcie ohydne.
                Ta wyprawa bardzo poprawiła im humory. Oglądali różne pierdółki na półkach, śmigali wózkiem i świetnie się bawili. Świtało, kiedy dotarli do mieszkania.
-Smażę naleśniki, może być? – zapytał Gregor krzątając się w kuchni.
-Jasna sprawa. To ty umiesz gotować? Ale heca!
-No, umiem. Zaraz spróbujesz.
                Fritzi postanowiła wziąć szybki prysznic, ale kiedy wróciła, naleśniki już na nią czekały. Gregor odsunął jej krzesło, dziewczyna usiadła, a przed jej nosem na stole wylądowały róże.
-Przepraszam, zapomniałem o nich pod szpitalem… Podróżowały na tylnym siedzeniu.
-Ojej, dziękuję, to miłe. Wstawisz do wazonu?
                Za chwilę róże były już w wazonie na stole, a oni jedli naleśniki. Dziewczyna zjadła naprawdę wielką porcję i sam Gregor był tym zdziwiony.
-Całowaliśmy się. – wypaliła nagle, kiedy już po śniadaniu przenieśli się do salonu na kanapę.
-No tak. – powiedział niepewnie Gregor.
-Fajnie było.
-Chcesz… To powtórzyć?
-Nie wiem.
-Boisz się, co będzie?
-Tak, boję się.
-Będzie, co ma być. Musimy zobaczyć, jak to się potoczy.
                Kiwnęła głową. Dopiero teraz zauważył 4 wielkie blizny na nadgarstkach, po 2 na każdej ręce. Kiedy zobaczyła, że on patrzy na nie, schowała ręce.
-Nie krępuj się, chociaż przy mnie.
-Wstyd mi, że chciałam to zrobić. Tyle osób umiera, chociaż chce żyć.
-Powiedz mi, to przez Thomasa? – Gregor objął Fritzi.
-Hm… Poniekąd. Nie mogłam już tego wszystkiego wytrzymać. Nie dawałam sobie rady…
-Wiesz co, zapomniałem ci powiedzieć. Emma poleciała po tej akcji z imprezą.
-Jak to? – zdziwiła się Fritzi, chociaż nie ukrywała, że ją to cieszy.
-Pointner już miał dość tych wszystkich akcji, romansów i tak dalej no i ją zwolnił. W sumie ona nie była taka zła, te jej paplaniny… No, ale. Tak się stało i już.
                Na samą myśl o Emmie wzdrygał się. Teraz sam nie wiedział, jak mógł próbować zapełnić pustkę po Fritzi kimś takim. A prawda była taka, że Fritzi zawsze mu się podobała, może wcześniej nie był zakochany. W każdym razie teraz nie wyobrażał sobie już życia bez Friederike.
C.D.N.

czwartek, 8 grudnia 2011

Epizodzik 13 "Drugi pierścionek"


Vergiss mich
Vergiss wie es war
Vergiss alle Dinge
Was auch immer geschah
Denn ich vermiss dich nicht
Und das ist wahr
Egal was wir hatten
Es ist nicht mehr da

EPIZODZIK 13 „DRUGI PIERŚCIONEK”
-No, z jakiej? – zapytała z cynicznym uśmiechem na twarzy. Miała dość Alexandra i tego, że nie mógł się zdecydować – Co, chciałeś się oświadczyć?
-A żebyś wiedziała. – burknął wciąż patrząc jej w oczy.
-Alexander… Mój Alexander… – szepnęła – Tak, ale ty jesteś żonaty. Żonaci się nie oświadczają innym.
-Friederike… – Alex wciąż trzymał ją za ramiona, a jakiś fotoreporter przystanął i zrobił im zdjęcie – Wiesz, że można to zmienić.
-Nie. – dziewczyna trzymała się tego, co postanowiła – Będę skończona i ty też. Nie możemy być razem.
-Słyszałem, że potrzebujesz podrzutki do Austrii. – trener zmienił temat – Jedziesz ze mną? Przyjechałem swoim autem, bo muszę dziś wyjechać.
-Chętnie, ale jestem umówiona z Thomasem po konkursie.
-No… Mógłbym poczekać. – zaproponował –To jak?
                Kiwnęła głową i wyrwała się z jego uścisku. Poszli razem do gniazda, a dociekliwy Schuster od razu zapytał, czemu tak się grzebała. Skłamała, że Alex pytał ją o treningi, więc trener już się nie odzywał.

                Po tym, jak zobaczyła Richarda z dziewczyną, nie liczyła na nic z jego strony. Starała się o nim nie myśleć, nie myśleć o warunkach, w jakich go poznała. Było już po konkursie indywidualnym, Richard zajął świetne trzecie miejsce. Hanna stała sama na trybunach, jej siostra powiedziała, że źle się czuje i nie pójdzie na konkurs.
                Nagle ktoś złapał ją za rękę. Odwróciła się i zobaczyła Richarda.
-Hej, dawno się nie widzieliśmy. – powiedział szczerząc zęby – Jak się czujesz?
-Dobrze, dziękuję. Szukałam cię, by oddać t-shirt. – mruknęła –Ale jakoś nie mogłam…
-Oj tam, tym się nie przejmuj. Mam w co się ubrać, także luzik.
-Gratuluję trzeciego miejsca. – wydusiła w końcu z siebie.
-Dzięki, dzięki. Masz ochotę iść ze mną na afterparty dziś wieczorem?
-Ale… –  zaczęła – Ty… Ty masz dziewczynę.
-A ty jesteś moją koleżanką, to jak, idziemy?

                Zanim dostała się do hotelu, napotkała Kamila, który zapraszał ją na imprezę z polskimi skoczkami. Bardzo zdziwiona odmówiła, nie miała ochoty się z nimi widzieć. Zresztą, w głowie miała tylko to, jak ma się ubrać na kolację z Thomasem. W końcu przypomniało jej się, że wozi ze sobą małą czarną, tak na wszelki wypadek, no i szpilki. Nie miała więc większego problemu z wyborem.
                Chociaż zawsze była punktualna, postanowiła się spóźnić. Przyjechała taksówką, bo nie opanowała jeszcze sztuki „chodzenia na dalekie dystanse” na obcasach. Kiedy weszła, Thomas wstał i uśmiechnął się. Miał na sobie garnitur.
                Usiedli i zamówili sobie jakieś dania, właściwie to Thomas wybrał, a ona wzięła to co on. Zastanawiała się, po co ją tu ściągnął, po co taka kolacja, ale nie dopytywała, tylko jadła i piła wino. Kiedy skończyli, kelner przyniósł im lody. Fritzi zaczęła o czymś mówić, ale Thomas zaczął nerwowo grzebać w kieszeni. W końcu wyjął małe czerwone pudełeczko, otworzył je i postawił przed Fritzi.
                Miała przed sobą pierścionek.
-Hm… Pomyślałem sobie, że nadszedł już czas, kiedy… powinienem się tobie oświadczyć. Wyjdziesz za mnie?
                Fritzi patrzyła na niego nieprzytomnie, po prostu ją zatkało. Thomas już otwierał usta, by zapytać, w czym Pointner jest lepszy od niego, kiedy bez żadnego zastanowienia wypaliła:
-Tak.
                Ujął jej dłoń i włożył pierścionek, z białego złota, ozdobiony dużym kamieniem. Potem zawołał kelnera.
-Kieliszek szampana dla wszystkich gości, na mój koszt!
                Wszystko działo się tak szybko. Thomas zrobił im fotkę z zamiarem dodania na swoją stronę, bo musiał się pochwalić. Fritzi odetchnęła, stwierdziła, że może wreszcie Alex da jej spokój. Tak, zgodziła się tylko dlatego, by mieć spokój. Szybko zapomniała o tym, że to właśnie z Pointnerem ma wracać do Austrii.
-O, nie, zapomniałam. Pointner na mnie czeka, mam z nim wracać… – jęknęła.
-CO?! – wrzasnął Morgenstern – Nie pozwolę ci z nim jechać! Nie ma mowy!
                Czerwony na twarzy z powodu wypitego alkoholu i zdenerwowania wyciągnął telefon i zadzwonił do trenera.
-Friederike nigdzie z tobą nie pojedzie. – wycedził – Zapomnij o niej i zabieraj od niej swoje wstrętne łapska!
-Ej, a jak ja mam wrócić do Austrii? – zapytała dziewczyna, kiedy skończył swój monolog – Mam trochę spraw do załatwienia, ja rozumiem, że jesteś moim narzeczonym, ale…
-Co to za siniak? – przerwał jej wskazując palcem na jej prawą rękę – Uderzył cię?
-Nie… Ja od pewnego czasu je mam, robią mi się wszędzie, choć wcale się nie uderzam nigdzie… No, i ostatnio trochę kiepsko się czuję.
                Thomas tylko jęknął w duchu. Już słyszał o tych objawach i nic dobrego nie wróżyły.
-Kadra po Einsiedeln, ma badania – kontynuowała – to pewnie też zrobię te podstawowe, bo naprawdę, nie mam siły.
-Taaak… Zrób te badania, proszę.

Epizodzik 12 "Szklany wazon"


EPIZODZIK 12 „SZKLANY WAZON”
Wszystko było w porządku, trochę kulała, a jej ręka była obandażowana. Nie myślała o tym, co zdarzyło się wczoraj, starała się wyrzucić to jak najszybciej z głowy. Lotta o nic ją nie zapytała, kiedy Hanna wróciła do pensjonatu, jej młodsza siostra wciąż siedziała przed komputerem.
Z tego wszystkiego zapomniała zwrócić T-shirt Richardowi. Postanowiła, że znajdzie go podczas kwalifikacji i odda mu go. Znalazła skoczka bez zbędnych problemów, ale na jego widok jakby ją poraziło. Nie był sam, a nawet gorzej – był ze swoją dziewczyną.
Zobaczyła ich pod domkiem, całowali się, potem ona coś do niego powiedziała i odeszła z gracją. Hanna musiała przyznać przed sobą, że dziewczyna wyglądała naprawdę ładnie. Popatrzyła jeszcze przez chwilę w stronę domku Niemców, gdzie wszedł Richard, a po chwili T-shirt wpakowała z powrotem do plecaka i ruszyła na trybuny.

Drżącymi rękami trzymała kamerę, gdzieś leżał jej plecak w którym znajdował się kalendarz od Schustera. Zapisywała wszystko, nawet jaką kawę pił, każdy szczegół wydawał się jej ważny. Trener miotał się w gnieździe, a ona nie była w stanie się ruszyć, wciąż czuła na sobie spojrzenie Alexandra. Bez przerwy, niby przypadkiem, dotykał jej ręki, albo stawał tuż za nią. Jego dotyk stawał się dla niej nie do zniesienia, przecież ich romans się skończył, dlaczego wciąż mógł ją bezkarnie dotykać? Dobrze wiedziała, że wieczorem do niej przyjdzie. Czekała na koniec kwalifikacji, na koniec odprawy, chciała żeby dzień jak najszybciej dobiegł końca. Nie liczyły się dla niej skoki, jakiś dziwny „związek” z Thomasem, który istniał tylko na Facebook’u. Zapomniała nawet o Hannie, miała do niej iść w odwiedziny, ale świat jakby się rozmył.
Zdołała skupić się na odprawie, ale sama nie wiedziała jakim cudem to się udało. Musiała, bo inaczej praktyki szybko by się skończyły, a przecież chciała zostać w drużynie na dłużej. Ale w końcu nadeszła chwila, kiedy Schuster już niczego od niej nie chciał. Puściła się pędem do pokoju, a po półgodzinnym oczekiwaniu zapukał Alexander.
Wpuściła go do środka, a on od razu zaczął ją całować. Rzucił ją na łóżko, przebiegł ją zimny dreszcz. Całowali się dłużej niż zwykle, on powoli ściągał z niej koszulkę, gdy nagle wypalił:
-Juliane…
                Momentalnie odepchnęła go i popatrzyła ze wściekłością w jego oczy. Wlepił w nią błagalny wzrok, ale na twarzy Fritzi malował się tylko dziwny grymas.
-I co, spotykałeś się ze mną tylko dlatego, że jestem podobna do mojej matki? – zapytała wyzywająco – Chodziłeś ze mną do łóżka, bo z nią nigdy tego nie robiłeś?
-Friederike, to nie tak… – szepnął. Cel jego wizyty był zupełnie inny, nie o to mu chodziło. Był już gotowy na wszystko, czuł, że dla Fritzi może zostawić wszystko, nawet swoją rodzinę. Chciał jej o tym powiedzieć, ale wszystko się jakoś skomplikowało…
-A jak? No, powiedz, jak?! – krzyknęła. Oboje stali naprzeciwko siebie, Fritzi ogarnęła ogromna wściekłość. Z tego wszystkiego żadne z nich nie zauważyło, że na łóżko dziewczyny wypadł złoty pierścionek z kieszeni Alexa.
-Jesteś tak podobna do matki, ale ja przecież… przecież… kocham ciebie!
-Jasne. – burknęła – Nie mogłeś być z nią, to pomyślałeś, że zrobisz skok w bok by pobyć z jej córeczką? Świetny pomysł! Dobrze się bawisz moim kosztem? W ogóle pomyślałeś tylko o sobie, bo ty masz dokąd wrócić! A ja? Ja nie mam nikogo, nawet ojca!
-Uważasz, że jestem egoistą? – zapytał spokojnie Alex – A czy ty pomyślałaś o swoim ojcu? O mojej rodzinie? Wiesz co, przyszedłem dziś do ciebie w innej sprawie…
-Wiesz co? – krzyknęła nie pozwalając mu skończyć – Wynoś się stąd!
                Popatrzył przez chwilę na nią, jego usta bezdźwięcznie wypowiedziały zdanie „Ich liebe dich”, a następnie wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami tak, że wazon z grubego szkła stojący na komódce przy ścianie zachwiał się i spadł na podłogę rozbijając się na wiele ostrych kawałków. Fritzi zadygotała, pragnęła zatrzymać swojego Alexandra, ale nie mogła. Rozpłakała się i już nie wiedziała, czy naprawdę ją kocha, czy jej matkę. Miała wielki mętlik w głowie, była zmęczona ale wiedziała, że tej nocy nie zaśnie.
                Usiadła na łóżku i dostrzegła pierścionek. Wzięła go do ręki, był bardzo ładny. Drobne diamenciki układające się w kwiat pobłyskiwały w świetle zwykłej żarówki, ale Fritzi nie była w stanie na niego patrzeć, więc odłożyła go na nocną szafkę. Wiele razy zastanawiała się nad sytuacją czysto hipotetyczną: gdyby Alexander rzeczywiście zostawił rodzinę dla niej. Nie, nie byłaby w stanie tego znieść, pretensji żony, żalu dzieci. To jasne, że w świecie skoków byłaby skończona, wszyscy patrzyliby na nią krzywym okiem. Nie chciała nigdy do tego dopuścić, wolała już być zupełnie nieszczęśliwa. Więc o co chodziło z tym pierścionkiem?
                Były już dość późne godziny, w hotelu panowała cisza. Zastanawiała się, czy ktoś słyszał jej kłótnię z Alexem. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że stłukł się wazon i mógł narobić wielkiego huku. Wzięła niewielki kosz na śmieci i podeszła, by zebrać kawałki szkła. W środku nadal cała się gotowała, przez głowę przelatywały coraz to głupsze myśli. Usiadła na podłodze i wzięła jeden kawałek szkła, wylądował w koszu. Po chwili, wciąż płacząc, oparła się lewą ręką o podłogę nie zauważając ostrego fragmentu wazonu. Nie poczuła bólu, dalej sprzątała. Dopiero po paru minutach zdała sobie sprawę, że w jej lewą dłoń wbiło się szkło, a na podłodze było pełno krwi. Zakręciło jej się w głowie, bez zastanowienia podeszła do drzwi. Usłyszała ciche pukanie, to Alex wrócił, by porozmawiać z nią na spokojnie. Otworzyła drzwi i krwawiąc wpadła mu w ramiona.
-Fritzi…? – szepnął Alex i popatrzył na nią z przerażeniem – Boże, co ty chciałaś zrobić?!
                Na chwilę stracił głowę, ale zaraz miał już świeższy umysł; wziął ją na ręce i zaniósł do pokoju na łóżko. Chłodno ocenił sytuację, nie wyglądało to zbyt ciekawie i na pierwszy rzut oka mogliby go w coś umoczyć. Jako trener nie mógł sobie na to pozwolić, więc nie ryzykował dzwonieniem na pogotowie, wybrał numer do lekarza drużyny, który zjawił się dość szybko. Razem z nim przybył Thomas, który jakby coś przeczuwał.
-Co ona…? – zaczął i podbiegł do jej łóżka; lekarz go odgonił.
-Nie wiem, chyba chciała coś sobie zrobić. – odpowiedział cicho Alex – Ale nie jestem pewien.
-Przez ciebie! – krzyknął nagle Thomas – Czemu się wiecznie koło niej kręcisz?!
-Nie tym tonem. – powiedział Alex ostro – Wiadomo, że to już nie pierwszy raz, może ona jest niezrównoważona psychicznie?
                Pointner musiał ratować swoją twarz przed zawodnikami, chociaż wcale nie chciał tak o niej powiedzieć. Morgenstern powstrzymał się od dania mu w pysk.
-Skończyłem. – lekarz odezwał się w porę, bo pewnie doszłoby do rękoczynów – Mam nadzieję, że nie uszkodziła sobie trwale ręki.
-Dzięki ci wielkie. – mruknął Alex, a lekarz chwycił swoją torbę i wyszedł – Zostanę tu.
-Po co? – zdziwił się Morgi i nabrał podejrzliwości – Ja jestem jej chłopakiem, więc ja tu zostanę.
-Ach… No tak. – Alex dopiero teraz zorientował się, co powiedział – Tylko się wyśpij, jutro drużynówka.
                Thomas popatrzył na trenera znacząco, ten spojrzał z miną „no co?” i opuścił pokój. Natomiast Morgi zaczął delikatnie potrząsać Fritzi.
-Hej, otwórz oczy. – szepnął, dziewczyna otworzyła oczy – Aurinko, powiedz mi, co się stało?
-To był wypadek. – mruknęła wskazując prawą ręką na szczątki wazonu – Szkło wbiło mi się w dłoń, przyszedł Alex i…
-Już, spokojnie. – Thomas przytulił się do niej – Idziemy spać? Musisz być bardzo zmęczona.
                Kiwnęła głową i po chwili spali już przytuleni mocno do siebie. Przywarła do Thomasa całym ciałem, jakby się bała, że on też od niej ucieknie.
                Kiedy następnego dnia obudzili się, na początku nie pamiętali co się wczoraj wydarzyło. Przez chwilę leżeli patrząc na siebie. Thomas bał się cokolwiek powiedzieć, aż w końcu Fritzi się uśmiechnęła.
-Jak ręka? – zapytał, a ona wyciągnęła zabandażowaną dłoń spod kołdry i przyjrzała się jej.
-No… Nawet nieźle.
-Alex jest przekonany, że chciałaś popełnić samobójstwo.
-Ach… Można było tak pomyśleć, tak to wyglądało. Ale co zrobić, wypadki chodzą po ludziach i to dość nieprzyjemne.
-A może… Może Alex coś chciał ci zrobić? – zasugerował Morgi.
-Nie. – Fritzi spoważniała – On jest w porządku.
-Wybacz pytanie, chciałem wiedzieć. To jak, wstajemy?
                Kiwnęła głową i zerknęła na zegarek. Zaraz musiała pędzić po kawę dla Schustera, więc szybko się ubrała, pożegnała z Thomasem i była gotowa. Trener był wniebowzięty, gdy zobaczył ją w pełnej gotowości z nieodłącznym kalendarzem i kawą dla niego.
-Jesteś aniołem. – powiedział.
                Uśmiechnęła się pod nosem zastanawiając się, czy trener naprawdę ją lubi. Może ma szansę, by dłużej zostać w drużynie?

                Tom kategorycznie zabronił Ali jeździć na zawody, bał się o nią po prostu. Do tego stał się nie tylko bardzo poważny, ale kupował już ubranka i zabawki, choć był to dopiero 3 miesiąc. Ala oczywiście marzyła, by pojechać w końcu na zawody, więc postanowiła zrobić mu niespodziankę w Hinterzarten. Zdążyła na konkurs drużynowy i stanęła na trybunach, a kiedy Tom po swoim skoku ją zobaczył, mało nie padł na ziemię.
-Ojej! – krzyknął – A co ty tu robisz?
-A przyjechałam do ciebie. – odpowiedziała.
-Ale ty jesteś w ciąży! Nie możesz podróżować! – Tom zrobił się różowy na twarzy.
-Tomaszku, ciąża to nie choroba. Chciałam cię zobaczyć, spotkać się ze znajomymi, chyba mogę?
                Tom wyglądał tak, jakby chciał Alę zapakować, starannie owinąć i nie dzielić się nią z nikim. Teraz kiedy spodziewali się dziecka stał się nie do zniesienia.
                Nie rozmawiali o ślubie, już nie. Jakiś czas temu stwierdzili, że nie potrzebny im papier, choć rodzice obojga naciskali. Ale Ala i Tom byli nieugięci – chcieli zrobić po swojemu.

                Cieszyła się, że Gregor nie przyjechał do Hinterzarten. Nie byłaby w stanie na niego patrzeć, a nie chciała pozwolić sobie na żaden wybuch. Starała się o tym nie myśleć, a i tak wiedziała, że jakoś się na nim odegra.
-Mogę zamienić z tobą słówko? – zapytał Thomas podchodząc do niej po konkursie drużynowym.
-No jasne, po to tu jestem. Co jest?
-Powiedz mi taką rzecz… – Morgi ściszył głos – Co jest takiego fajnego w Pointnerze? Tak z punktu widzenia kobiety. W czym niby jest lepszy?
-Jest żonaty.
-No i? – skoczek jakby nie zrozumiał do czego dąży Emma.
-To przecież jasne. Pointner nie jest wolny, nie może ot tak związać się z każdą. Poza tym to taki zakazany owoc, łapiesz? To działa jak lep.
-Hm… Intrygujące. Nie pomyślałbym w ten sposób. Dzięki wielkie.
                Chciał zobaczyć się z Fritzi, razem z nią cieszyć zwycięstwem Austrii, ale dopiero po chwili zorientował się, że pewnie służy Schusterowi. Przypomniał sobie ostatni wieczór i zaczął się zastanawiać, co rzeczywiście zaszło w jej pokoju. Czyżby naprawdę chciała popełnić samobójstwo? Ale z jakiego powodu?
                Ale po chwili wszystko było jasne. Alexander Pointer. Co z tego, że zaprzeczył plotki o romansie, to była prawda, teraz już wiedział. Fritzi od zawsze była zakochana w Pointnerze, dlatego im się nie układało.
                Przestraszył się, że to co jest między nimi pęknie niczym mydlana bańka. Ale tak w zasadzie co było między nimi? Friederike najwyraźniej chciała zapełnić lukę po Pointnerze. Nie, nie chciał dopuścić tej myśli do siebie, zbyt bardzo ją kochał.
-Emma? – odezwał się po chwili.
-Tak?
-Mogłabyś pogadać z Fritzi jak znalazłabyś chwilkę?
-Myślisz, że miałaby ochotę?
-Tak, tak myślę. – mruknął – Z góry dzięki.

                Leżała na łóżku, była na pół żywa po konkursie i odprawie. Schuster traktował ją jak swoją asystentkę, jakby sam ją sobie wybrał, zatrudnił i płacił jej niewiadomo jakie pieniądze. Tymczasem ona już potrzebowała odpoczynku, a na dodatek po zawodach w Hinterzarten miała od razu wracać do Austrii żeby pozałatwiać swoje sprawy. Musiała więc wyjechać jak najwcześniej, choć liczyła się z życzeniami Schustera.
                Jak zwykle wieczorem przyszedł do niej Thomas. Siedział na podłodze i nic nie mówił. Fritzi wciąż tkwiła na łóżku.
-Pójdziesz jutro ze mną… – zaczął i przełknął ślinę –… na kolację?
-Na kolację? – powtórzyła – Ja… Tak, pójdę.
                Czort z uczelnią, pomyślała. Nie zaszkodziłoby jej pójście na kolację, stwierdziła, że nie będzie to strata czasu, może choć przez chwilę zapomni o Pointnerze…

                Przez cały ten wypadek z wazonem zapomniała zapytać Alexa o ten pierścionek. Liczyła na to, że uda jej się to zrobić w dzień konkursu indywidualnego, więc od rana szukała go rozglądając się w każdym miejscu. Udało jej się dopiero przed pójściem do gniazda, leciała z kamerą z domku Niemców.
-Hej Fritzi. – przywitał ją Alex. Chociaż podczas ostatniego spotkania wyrzuciła go z pokoju, to teraz wydawał się rozpromieniony, że ją widzi.
-Cześć. Dobrze, że cię widzę. Chciałam cię o coś zapytać.
-Tak?
-Po naszej kłótni znalazłam… złoty pierścionek. Zostawiłeś go dla mnie?
-Tak, rzeczywiście.
-Z jakiej okazji? – zdziwiła się.
-Friederike. – złapał ją za ramiona i spojrzał w oczy – A z jakiej okazji daje się kobietom złote pierścionki z brylantami?