sobota, 5 stycznia 2013

Epizodzik 19 „Marzenia”

It's my life
It's now or never
I ain't gonna live forever
I just want to live while I'm alive
(It's my life)
My heart is like an open highway
Like Frankie said
I did it my way
I just wanna live while I'm alive
It's my life
Epizodzik 19 „Marzenia”
        Drugie miejsce w Ga-Pa nie było jego marzeniem i szczytem możliwości. Przecież mógł lepiej skoczyć, ale tego dnia to Jacobsen był lepszy. Chciał wygrywać, skakać najdalej, mieć najlepsze noty, dążyć do perfekcyjnego skoku. Rzadko był zadowolony po swoich próbach, patrząc na nie myślał: „o, to można by poprawić”, „oj, tu coś mi nie wyszło”.
        Z drugiej jednak strony to drugie miejsce nie było złe, przecież zawsze mógł skoczyć bliżej i coś spaprać. Przerażało go to. Może i dlatego Morgi mówił czasem na niego „Pan Perfekcyjny Gregor Schlierenzauer”.
-Wygram przed własną publicznością. - powiedział patrząc na swoje odbicie w lustrze. Wiedział, że nie może ich zawieść. Zresztą, kto znał zakamarki Bergisel tak dobrze jak on?

        Pomimo że ona i Gregor mieli wspólne mieszkanie w Innsbrucku, trener zabronił Fritzi tam mieszkać, bo wolał ją mieć przy sobie. Ciągle do czegoś jej potrzebował, czasem do kompletnie niepotrzebnych rzeczy, a czasem zupełnie do poważnych. Nie miała wyjścia, latała za nim. Zresztą, w końcu zgodziła się na jego propozycję i wiedziała, że już niedługo trzeba będzie zacząć nowy kierunek studiów. Co prawda miała jeszcze trochę czasu do tego, ale było to nieuchronne.
        Często też obserwowała innych trenerów, tak z czystej ciekawości. Pointner zawsze wydawał się skupiony, ale tym razem dawało się wyczuć od niego zdenerwowanie. I to co najmniej spore. Jedynym Austriakiem, który był w formie, był w tym momencie Gregor. Morgi jakby zapomniał, do czego służą narty, a reszta... Z tego faktu najbardziej cieszył się Schuster, który pewnego dnia stwierdził, że w tym wypadku wszystkie drużynówki będą należeć do Niemców.

        Po tym, jak dodała wywiad z Friederike, statystyki na jej stronie jakby ruszyły. Do tego spotkała się z dziewczynami, które miały jej pomóc. Dobrze znane w światku Lotta i Hanna postanowiły, że będą dostarczać newsy i zdjęcia. Pomysł pisania po polsku, niemiecku i angielsku też im się spodobał, dlatego obiecały, że poszukają kogoś jeszcze. Projekt rósł w siłę.
        Jednak była taka rzecz, która nie dawała Marcie spokoju – wizytówka Morgensterna. Sama nie wiedziała, dlaczego ją dostała. W zasadzie mógł sobie robić jaja, bo z jakiego powodu miałaby dostać numer telefonu do bardzo znanego i utytułowanego skoczka?
        Zastanawiała się, czy zadzwonić. Jemu chyba zależało na spotkaniu czysto towarzyskim, a ona miała chęć na wywiad. „Raz kozie śmierć”, pomyślała wystukując do niego numer.
-Halo?
-Cześć, tu Marta, dałeś mi swoją wizytówkę...
-O, hej! - krzyknął radośnie Thomas – A myślałem już, że się nie odezwiesz. Jak leci? Jesteś w Innsbrucku? Nie masz chęci się spotkać?
-Mam chęć się spotkać, co byś powiedział na wywiad?
        Thomas tylko jęknął w duchu.
-Nie no, jasna sprawa. Bardzo chętnie.

        Na wywiad spóźnił się 15 minut. Marta już miała iść, ale jednak poczekała. Zawsze przecież trener mógł go przytrzymać.
-Hej, przepraszam, miałem przeprawę z Pointnerem.- rzucił na powitanie – No, i z naszą kochaną wspaniałą jedyną fizjoterapeutką. Cholera, uważa się za nie wiem kogo.
-Wydawało mi się, że jest w porządku. - mruknęła Marta i włączyła dyktafon.
-Oj tam. Błędne wrażenie to nie problem. Każdemu wydawało się, że będę w formie, a tu sama widzisz. Ten Turniej to jakiś koszmar! - powiedział – No nie, nagrało się z tym koszmarem? Ale weź tego nie publikuj.
        Nagle do kawiarni wpadły Lotta i Hanna. Podbiegły do Thomasa, żeby się przywitać.
-No hej, hej. - powiedział do nich niechętnie. Miał fajne towarzystwo, a te dwie musiały mu wszystko popsuć, więc dodał – Mam wywiad.
-A, spoko, to my posłuchamy, zobaczymy, jak to się robi. - Lotta uśmiechnęła się – My się z Martą znamy, więc luzik!
        Thomas zrobił zaciętą minę i popatrzył w sufit. Wściekł się. W końcu miał miłe towarzystwo, do tego chciał Martę zabrać na spacer, więc do jasnej cholery, po co one tu przylazły?!
        Tak się spiął, że wywiad w ogóle nie poszedł tak, jak chciał. Gadał jakieś głupoty, a co najciekawsze, Lotta i Hanna wgapiały się w niego. No tak, bo był wolny... Za to Marta miała ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem, jak go posłuchała. „On chyba nie ma nic w głowie”, pomyślała, kiedy on wraz z dziewczynami wyszedł.
        Kiedy już się ubrała, wpadł znowu do kawiarni. Najwyraźniej zgubił siostry i zawrócił.
-Marta, jasny gwint, to nie miało tak wyglądać! - wysapał – To one nie dały mi się skupić!
-Zauważyłam.
-Proszę cię, zróbmy to jeszcze raz, bo to w ogóle do śmieci się nadaje.
-Dobrze, niech będzie. A załatwisz mi dojście do Ammanna?
        Nie miał wyjścia, więc kiwnął głową. Za to, by odpowiedzieć na te pytania jeszcze raz oddałby wszystko.

        Szło mu nadzwyczaj dobrze na treningach. Wydawało mu się, że jest w stanie wygrać z Jacobsenem, że powalczy o wygraną w Turnieju. Poza tym miał świetny doping od Fritzi i od fanów. Czy mogłoby być źle? Nie sądził. Skupiał się tylko na zwycięstwach i martwił się, że zaniedbuje Fritzi. To chyba dobijało go najbardziej, a wiedział, że nadchodzi wielki moment, którego bardzo się obawiał. Bał się, że nie przyjmie jego oświadczyn i wszystko pryśnie jak bańka mydlana.

        Stała w gnieździe trenerskim i ze zdziwieniem oglądała Austriaków, którzy zawalali skoki. Dobrze szło Polakom no i Niemcom, więc po każdym dobrym skoku niemieckiego skoczka cieszyła się wraz z Schusterem. Owszem, lubiła chłopaków z kadry, ale nic nie mogła poradzić, że ciągnie ją do kadry austriackiej...
        Kiedy Gregor skoczył najdalej w pierwszej serii, chciała wyskoczyć do góry z wrzaskiem. Sama nie wiedziała, jak udaje jej się wyhamować emocje. Ale nie mogła się powstrzymać od pogratulowania Pointnerowi.
-Gratuluję. - powiedziała – Nieźle skoczył.
-Dzięki. - odpowiedział sucho. Znowu był zdenerwowany po skokach reszty.

        Czekał na drugą serię z niecierpliwością. Miał za sobą Jacobsena i Bardala, którzy byli silni, a do tego jeszcze Stocha. Jego obawiał się tylko trochę, bo był nierówny. Ale gdyby tak Norwegowie walnęli po dobrym skoku... A wiedział, że gdzie jak gdzie, ale w Innsbrucku musi wygrać.
        Z kieszeni kurtki wyciągnął pudełko z pierścionkiem i popatrzył na niego. Wielka chwila zbliżała się wielkimi krokami. Denerwował się, ale spodziewał się, że kiedy odda drugi skok, napięcie sięgnie zenitu. Teraz musiał się skupić na skoku. Schował więc pierścionek i zapiął kieszeń, żeby nie wypadł przez przypadek.

-On jest niesamowity! - powiedział Schuster po skoku Schlierego – To było wspaniałe!
        Tuż obok niego i Fritzi Poitner prawie skakał z radości z objęciach fizjoterapeutki kadry austriackiej. „Nie ciesz się tak”, pomyślała. „Jeden dobry skoczek drużyny nie czyni”.
-Trzeba ogarnąć naszych. - mruknął Schuster do ucha Fritzi – Zbieraj zabawki, idziemy.
        Po dekoracji, wszelkich formalnościach i innych rzeczach miał w końcu chwilę. Był bardzo zdenerwowany, kiedy wjeżdżał na samą górę Bergisel. Chociaż kręcili się tam jacyś ludzie, wszedł bez problemu. Znali go wszyscy, poza tym miał na sobie plastron.
        Wiedział, że Fritzi zaraz do niego zadzwoni, więc w oczekiwaniu na telefon zaczął pstrykać zdjęcia i patrzeć na otaczający go krajobraz.
        W końcu telefon zadzwonił.
-Gregor, gdzie ty łazisz? - zapytała Fritzi.
-Czekam na ciebie na Bergisel. - odpowiedział i rozłączył się.
        Po paru minutach dotarła, z przerażeniem w oczach podeszła do szyby. Gregor właśnie patrzył przed siebie.
-Gratulacje, to było świetne. - szepnęła – Tak w zasadzie co tu robimy?
-A chciałem sobie popatrzeć na nasze miasto, trochę popstrykać. - odpowiedział wciąż gapiąc się na krajobraz – Tak rzadko tu bywamy.
-To prawda, ale co innego możemy zrobić? Przecież kochamy to, co robimy.
-Wiem. - Gregor odwrócił się do Fritzi – Jest super, dzisiaj spełniło się moje marzenie, wygrałem tutaj. Nigdy nie narzekałem na to, co robię, że treningi mam za długie, że cię nie widuję, czy cokolwiek.
        Fritzi właśnie otwierała usta, żeby coś powiedzieć, ale uciszył ją ruchem ręki.
-Ale chciałbym mieć kiedyś rodzinę, wiem, że może nie jestem idealny, ciągle w rozjazdach. Wiem, że nie będziemy żyć jak inni w tym momencie, ale chcę spełnić jeszcze jedno swoje marzenie. Bardzo cię kocham i...
        Dziewczyna nic z tego nie rozumiała. Patrzyła na Gregora zaskoczona. Co go tak wzięło na takie filozofie?
-Friederike... Olgo... - zaczął grzebać w kieszeni jeansów, wyciągnął czerwone niewielkie pudełeczko – Wyjdziesz za mnie?
-O mój Boże. - szepnęła po polsku, bo wszystko zaczynało się jej plątać. Gregor przestraszył się, serce zaczęło mu bić mocniej, pomyślał „Boże, nie zgodzi się, wygłupiłem się”, kiedy ona rzuciła mu się na szyję i powiedziała:
-Tak, tak, zgadzam się!

4 komentarze: