-I co, taka byłaś pewna siebie, że poznasz masę ludzi, a tu dupa. - powiedział niepozorny chłopak ubrany w dresy.
-Dzięki, że we mnie wierzysz. - mruknęła Marta. Przyjechała wraz ze swoim chłopakiem Markiem na Turniej Czterech Skoczni z nadzieją, że jej strona o skokach narciarskich w końcu ruszy.
-No daj spokój, wieje nudą. - Marek przeciągnął się na łóżku.
Marta stanęła nad nim.
-To w czym problem? Wracaj do mamusi, na pewno tęskni.
-Tak? - chłopak wstał - Ale nie licz na to, że przyjadę z powrotem.
-W porządku, jedź.
Chwycił swoje torby, których nie zdążył wypakować. Zanim zdążył podejść do drzwi, Marta przypomniała sobie o jeszcze jednej rzeczy.
-Kluczyki do auta.
-O nie, chyba jaja sobie robisz! - krzyknął ze wściekłym wyrazem twarzy.
-Samochód należy do moich rodziców. Dawaj kluczyki i zjeżdżaj.
Wyjął klucze z kieszeni i rzucił na szafkę. Marta z ulgą zamknęła drzwi i usiadła na łóżku. W końcu poczuła ulgę, jakby kamień spadł jej z serca. Chociaż spotykali się od dwóch lat, coś zaczęło się psuć. Nie akceptował jej pasji do skoków i tego, że po maturze ma ochotę zrobić sobie przerwę i zająć się swoim serwisem o skokach. Współpracowała jeszcze dwiema dziewczynami, z którymi miała się spotkać podczas Turnieju. I wcale tak źle jej nie szło, umówiła się na wywiad z Fritzi, a to już coś. Liczyła, że uda się jej dotrzeć do trenerów i zrobić coś naprawdę niezłego.
Gregor i Thomas siedzieli w pokoju. Schlieri oglądał jakiś katalog, a Morgi czytał coś na swoim tablecie. Obaj nie odzywali się do siebie, woleli posłuchać radia. W końcu Morgenstern wstał i odłożył urządzenie.
-Co ty tam tak patrzysz? - zapytał patrząc uważnie na Gregora, który jakby był w innym świecie.
-Co? - Gregor podskoczył - A, pierścionki zaręczynowe oglądam.
-No rany, następny. - Morgenstern prychnął - Ty też?!
-Co ja? Ja ją kocham.
-Czemu wszyscy tak na nią lecą?
-To czemu ty tyle z nią byłeś? - Gregor spojrzał Morgiemu prosto w oczy - No czemu?
-Chciałem ci zrobić na złość, widziałem, jak się na nią patrzysz. A tak nie mogłeś jej mieć, bo była zapatrzona we mnie.
-Thomas, ja rozumiem, że Emma doprawiła ci rogi, ale nie musisz się na mnie wyżywać. To, że tobie coś nie wyszło...
-Mnie nie wyszło? - krzyknął Morgi - Mnie?! To ty próbowałeś sobie znaleźć zastępstwo Fritzi i byłeś wiecznie niezadowolony!
-Wiesz co, nie mam pojęcia, dlaczego tak ją oczerniasz. Spójrz na siebie. - Gregor chwycił katalog i wyszedł z pokoju.
-Pssst! Marta!
Podskoczyła i obróciła się. Gregor wołał ją zza rogu jakiegoś budynku. W ręku trzymał jakieś papiery zwinięte w rulon.
-Cześć, coś się stało? - zapytała podchodząc do skoczka.
-Przejdę od razu do rzeczy. Kiedy robisz ten wywiad z Fritzi?
-Dziś wieczorem. A co?
-Błagam, zapytaj ją o jedną rzecz, tylko nie mów, że to ja. Nie musisz tego wsadzać do wywiadu na stronie, ale zapytaj.
-Ale o co? - dziewczyna była naprawdę zaskoczona.
-O to, czy chciałaby wziąć ślub.
Wytrzeszczyła oczy kręcąc głową z uśmiechem.
-Niemożliwe. Ty chcesz...?
-Tak, spędziliśmy cudowne Święta, ja sobie nie wyobrażam, że mogę zrobić inaczej! Proszę, błagam, zapytaj ją!
Kiwnęła głową wciąż się uśmiechając. Trudno było uwierzyć jej w to, co dzieje się wokół niej. Gregor Schlierenzauer właśnie prosił ją o pomoc!
Założyła granatowy żakiet, a długie brązowe włosy związała w koński ogon i przejrzała się w lustrze. Wyglądała elegancko, ale bez przesady. Właśnie wybierała się na wywiad z Fritzi i chciała dobrze wyglądać, bo musiała też pstryknąć kilka zdjęć. Naprawdę zależało jej na tym, by wszystko poszło gładko.
Przyszła 10 minut przed czasem do kawiarni, najpierw postawiła statyw z aparatem, następnie z torebki wypakowała gruby zeszyt, długopis i dyktafon. Sprawdziła, czy wszystko działa, nawet narysowała w zeszycie kreskę patrząc, czy długopis się nie wypisuje. Gdyby technika zawiodła, zawsze są sposoby tradycyjne.
Po pięciu minutach do lokalu przyszła Friederike. Przywitała się serdecznie z Martą, a potem zdjęła swoją reprezentacyjną kurtkę i zamówiła colę.
-Świetne kwalifikacje. - powiedziała - Oczywiście mam na myśli Gregora. Ale ważne, że Freitag i Freund też w pierwszej dziesiątce.
-Ciągnie cię do kadry Austrii, nie? - zapytała Marta.
-Nie mogę pracować z własnym facetem. - Fritzi uśmiechnęła się - Poza tym Morgi, Alex... Aj.
-Czy po tylu nieudanych związkach byłabyś gotowa na ślub?
-Myślę, że teraz tak. Tak, teraz by się udało, jestem tego pewna. To takie coś... na zawsze.
Marta wyłączyła dyktafon. Zapytała Fritzi o ślub, tak jak prosił Gregor.
-Dziękuję ci! - krzyknął rozradowany i uścisnął Martę - Ach. Nie mogę się doczekać! Idę wszystko załatwiać!
Wytrzeszczyła oczy. To, co się działo, przechodziło pojęcie. Najpierw Morgenstern prawie dusi Fritzi. Potem Gregor chce się żenić. Istne szaleństwo...
Z rozmyślań wyrwał ją Morgenstern. Szedł cicho za nią, aż nawet pomyślała, że to może jakiś gwałciciel.
-Hej! - powiedział z uśmiechem - Co tam?
-Idę do hotelu. - odpowiedziała chłodno.
-Przepraszam, że byłem taki niemiły, tak jakoś wyszło, miałem zły dzień.
-Ok, w porządku. Bywa.
-W ramach przeprosin chciałbym cię zaprosić...
-Jestem zajęta. - przerwała mu - Muszę ogarnąć wywiad.
-No nic, w każdym razie... Będę czekał na kontakt.
Wręczył jej swoją wizytówkę i odszedł. Bardzo chciał jakoś się zrewanżować za swoje zachowanie, wtedy, kiedy chciała zagadać. Mieć to za sobą, bo sumienie nie pozwalało mu normalnie funkcjonować.
Ojej, ojej! Rozdział bardzo ciekawy!!!! Postać Marty fascynująca :D. No i Gregor planuje zaręczyny, ekstra!
OdpowiedzUsuńHm, ciekawe czy Fritzi przyjmie zaręczyny Gregora..
OdpowiedzUsuń