niedziela, 30 grudnia 2012

Epizodzik 18 "Istne szaleństwo"

 -I co, taka byłaś pewna siebie, że poznasz masę ludzi, a tu dupa. - powiedział niepozorny chłopak ubrany w dresy.
-Dzięki, że we mnie wierzysz. - mruknęła Marta. Przyjechała wraz ze swoim chłopakiem Markiem na Turniej Czterech Skoczni z nadzieją, że jej strona o skokach narciarskich w końcu ruszy.
-No daj spokój, wieje nudą. - Marek przeciągnął się na łóżku.
      Marta stanęła nad nim.
-To w czym problem? Wracaj do mamusi, na pewno tęskni.
-Tak? - chłopak wstał - Ale nie licz na to, że przyjadę z powrotem.
-W porządku, jedź.
      Chwycił swoje torby, których nie zdążył wypakować. Zanim zdążył podejść do drzwi, Marta przypomniała sobie o jeszcze jednej rzeczy.
-Kluczyki do auta.
-O nie, chyba jaja sobie robisz! - krzyknął ze wściekłym wyrazem twarzy.
-Samochód należy do moich rodziców. Dawaj kluczyki i zjeżdżaj.
      Wyjął klucze z kieszeni i rzucił na szafkę. Marta z ulgą zamknęła drzwi i usiadła na łóżku. W końcu poczuła ulgę, jakby kamień spadł jej z serca. Chociaż spotykali się od dwóch lat, coś zaczęło się psuć. Nie akceptował jej pasji do skoków i tego, że po maturze ma ochotę zrobić sobie przerwę i zająć się swoim serwisem o skokach. Współpracowała jeszcze dwiema dziewczynami, z którymi miała się spotkać podczas Turnieju. I wcale tak źle jej nie szło, umówiła się na wywiad z Fritzi, a to już coś. Liczyła, że uda się jej dotrzeć do trenerów i zrobić coś naprawdę niezłego.

      Gregor i Thomas siedzieli w pokoju. Schlieri oglądał jakiś katalog, a Morgi czytał coś na swoim tablecie. Obaj nie odzywali się do siebie, woleli posłuchać radia. W końcu Morgenstern wstał i odłożył urządzenie.
-Co ty tam tak patrzysz? - zapytał patrząc uważnie na Gregora, który jakby był w innym świecie.
-Co? - Gregor podskoczył - A, pierścionki zaręczynowe oglądam.
-No rany, następny. - Morgenstern prychnął - Ty też?!
-Co ja? Ja ją kocham.
-Czemu wszyscy tak na nią lecą?
-To czemu ty tyle z nią byłeś? - Gregor spojrzał Morgiemu prosto w oczy - No czemu?
-Chciałem ci zrobić na złość, widziałem, jak się na nią patrzysz. A tak nie mogłeś jej mieć, bo była zapatrzona we mnie.
-Thomas, ja rozumiem, że Emma doprawiła ci rogi, ale nie musisz się na mnie wyżywać. To, że tobie coś nie wyszło...
-Mnie nie wyszło? - krzyknął Morgi - Mnie?! To ty próbowałeś sobie znaleźć zastępstwo Fritzi i byłeś wiecznie niezadowolony!
-Wiesz co, nie mam pojęcia, dlaczego tak ją oczerniasz. Spójrz na siebie. - Gregor chwycił katalog i wyszedł z pokoju.

-Pssst! Marta!
      Podskoczyła i obróciła się. Gregor wołał ją zza rogu jakiegoś budynku. W ręku trzymał jakieś papiery zwinięte w rulon.
-Cześć, coś się stało? - zapytała podchodząc do skoczka.
-Przejdę od razu do rzeczy. Kiedy robisz ten wywiad z Fritzi?
-Dziś wieczorem. A co?
-Błagam, zapytaj ją o jedną rzecz, tylko nie mów, że to ja. Nie musisz tego wsadzać do wywiadu na stronie, ale zapytaj.
-Ale o co? - dziewczyna była naprawdę zaskoczona.
-O to, czy chciałaby wziąć ślub.
      Wytrzeszczyła oczy kręcąc głową z uśmiechem.
-Niemożliwe. Ty chcesz...?
-Tak, spędziliśmy cudowne Święta, ja sobie nie wyobrażam, że mogę zrobić inaczej! Proszę, błagam, zapytaj ją!
      Kiwnęła głową wciąż się uśmiechając. Trudno było uwierzyć jej w to, co dzieje się wokół niej. Gregor Schlierenzauer właśnie prosił ją o pomoc!

      Założyła granatowy żakiet, a długie brązowe włosy związała w koński ogon i przejrzała się w lustrze. Wyglądała elegancko, ale bez przesady. Właśnie wybierała się na wywiad z Fritzi i chciała dobrze wyglądać, bo musiała też pstryknąć kilka zdjęć. Naprawdę zależało jej na tym, by wszystko poszło gładko.
      Przyszła 10 minut przed czasem do kawiarni, najpierw postawiła statyw z aparatem, następnie z torebki wypakowała gruby zeszyt, długopis i dyktafon. Sprawdziła, czy wszystko działa, nawet narysowała w zeszycie kreskę patrząc, czy długopis się nie wypisuje. Gdyby technika zawiodła, zawsze są sposoby tradycyjne.
      Po pięciu minutach do lokalu przyszła Friederike. Przywitała się serdecznie z Martą, a potem zdjęła swoją reprezentacyjną kurtkę i zamówiła colę.
-Świetne kwalifikacje. - powiedziała - Oczywiście mam na myśli Gregora. Ale ważne, że Freitag i Freund też w pierwszej dziesiątce.
-Ciągnie cię do kadry Austrii, nie? - zapytała Marta.
-Nie mogę pracować z własnym facetem. - Fritzi uśmiechnęła się - Poza tym Morgi, Alex... Aj.

-Czy po tylu nieudanych związkach byłabyś gotowa na ślub?
-Myślę, że teraz tak. Tak, teraz by się udało, jestem tego pewna. To takie coś... na zawsze.
      Marta wyłączyła dyktafon. Zapytała Fritzi o ślub, tak jak prosił Gregor.
-Dziękuję ci! - krzyknął rozradowany i uścisnął Martę - Ach. Nie mogę się doczekać! Idę wszystko załatwiać!
      Wytrzeszczyła oczy. To, co się działo, przechodziło pojęcie. Najpierw Morgenstern prawie dusi Fritzi. Potem Gregor chce się żenić. Istne szaleństwo...
      Z rozmyślań wyrwał ją Morgenstern. Szedł cicho za nią, aż nawet pomyślała, że to może jakiś gwałciciel.
-Hej! - powiedział z uśmiechem - Co tam?
-Idę do hotelu. - odpowiedziała chłodno.
-Przepraszam, że byłem taki niemiły, tak jakoś wyszło, miałem zły dzień.
-Ok, w porządku. Bywa.
-W ramach przeprosin chciałbym cię zaprosić...
-Jestem zajęta. - przerwała mu - Muszę ogarnąć wywiad.
-No nic, w każdym razie... Będę czekał na kontakt.
      Wręczył jej swoją wizytówkę i odszedł. Bardzo chciał jakoś się zrewanżować za swoje zachowanie, wtedy, kiedy chciała zagadać. Mieć to za sobą, bo sumienie nie pozwalało mu normalnie funkcjonować.

2 komentarze:

  1. Ojej, ojej! Rozdział bardzo ciekawy!!!! Postać Marty fascynująca :D. No i Gregor planuje zaręczyny, ekstra!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm, ciekawe czy Fritzi przyjmie zaręczyny Gregora..

    OdpowiedzUsuń