niedziela, 13 stycznia 2013

Epizodzik 21 "Po tylu latach"


Hej! Dziękuję za komentarze. Dziś trochę krótko, ale... będzie się działo :)


Rozpędzeni prosto w stronę słońca
Zatraceni w sobie tak bez końca
Zaliczamy dziś te wszystkie stany
Bez grawitacji pędząc w nieznane
Mrugnij a pofruną szyby z okien
Rozpalamy znowu tu nasz ogień
Każda chwila jest wiecznością
Kiedy miłością podbijamy kosmos

EPIZODZIK 21 "PO TYLU LATACH"

      Gniazdo trenerskie opustoszało. Zawody w Zakopanem dobiegły końca, ale Fritzi jakby wmurowało. W jednej ręce trzymała kamerę, w drugiej flagę Austrii i chociaż wiedziała, że powinna pójść do Schustera, to coś jakby ją trzymało.
      Zawsze o tym marzyła, żeby tu być. Od dziecka udawała, że puszcza zawodników, wtedy jeszcze przed telewizorem. A teraz była w samym centrum tego wszystkiego.
      Wyciągnęła rękę z flagą, przytrzymała chwilę i machnęła energicznie, jakby właśnie puszczała któregoś ze skoczków.
-Ładnie ci to wyszło.
      Odwróciła się, to Pointner wrócił do gniazda.
-O, co ty tu robisz? - zdziwiła się. Była pewna, że jest ze swoimi zawodnikami.
-Widziałem, że zostałaś, a chciałem chwilę porozmawiać.
-Słucham cię.
-Proszę cię, zgódź się na moją propozycję. Przejdź do naszej kadry. Uchylę ci nieba, wiesz o tym. U nas będziesz miała wszystko.
-Alex, ja nie mogę tego zrobić. Mam umowę z Niemcami, poza tym wysyłają mnie na studia. Będę mogła się rozwijać.
-Posłuchaj mnie. - Alex za wszelką cenę chciał ją przekonać - Dostaniesz więcej pieniędzy, szanse rozwoju, wolną rękę w treningach na sali, na studia też cię możemy wysłać. Nie widzę problemu.
-Czemu tak się upierasz?
-Brakuje mi ciebie i tęsknię za tobą. Wiem, że się zaręczyłaś, ale ja nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, więc chciałem mieć cię blisko. Tylko tyle.
      Była zaskoczona jego wyznaniem. Najbardziej jednak przeraziło ją to, że kiedy patrzyła na niego, przez jej ciało przechodziły ciarki.
-A co ja powiem Schusterowi? "Cześć, odchodzę?"
-Schatzi... Ja to wszystko załatwię.
-Ja... Muszę się zastanowić. Daj mi trochę czasu, proszę.
      Zbliżył się i przytulił ją mocno. Zrobiło jej się ciepło i miło. Nagle zaczęła tęsknić za Alexem.
-O mój Boże, sam nie wiem, co robię. - szepnął jej do ucha - Friederike, kocham cię.
      Jej serce zabiło jeszcze szybciej.
-To dlaczego rozstałeś się ze mną? - zapytała wyrywając się z jego uścisku - Myślisz, że to wszystko jest dla mnie takie proste?
-Wiem, że nie, tak samo jak dla mnie. Pamiętasz ten pierścionek, który znalazłaś po naszej kłótni?
-Jasne, że tak.
-Chciałem ci go dać. Byłem gotowy na rozstanie z żoną.
      Zamrugała oczami ze zdziwienia.
-Alexandrze... - szepnęła - Dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz?
-Bo nie chciałaś mnie słuchać. Cieszę się, że masz Gregora, ale wiem, że mnie kochasz.
-Kocham Gregora. - powiedziała szczerze.
-Friederike, miałaś 17 lat, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy. Powiedz mi, mogłaś po tylu latach tak nagle przestać mnie kochać?
-Zaraz. Skąd wiesz, że wtedy...
-Trzeba było być ślepym, żeby tego nie zauważyć. To dlatego nie możesz być z nikim do końca szczęśliwa, bo kochasz mnie. Jak byłaś młodsza to pomyślałem, że ot, nastolatka, zakochała się i jej przejdzie. A tu proszę...
-Było mi dobrze z Thomasem. - wtrąciła.
-Ale nie do końca, prawda? Tak, jak teraz z Gregorem. Rozumiem, że go kochasz. Ale...
-...to nie to samo, co czuję do ciebie.
      Uśmiechnął się i ponownie przytulił ją do siebie.
-Chcę się z tobą kochać. - powiedział.
-Ale...
-Ciii. Chodź, znam tu pewne miejsce.

      Nie mogli się od siebie oderwać, tak jak kiedyś. Całowali się, pieścili, kochali i zapomnieli o całym świecie. Wyciszony telefon Fritzi co chwila dzwonił, ale dziewczyna nie zwracała na to uwagi.
-Nie wiem, co robię. Chyba oszalałam.
-Tak jak i ja.
-Ale... Co teraz będzie?
-Wezmę rozwód i będziemy razem.
      Pokręciła głową.
-Nie rób tego, proszę cię. To się nie uda. Sam widzisz, jak mnie nienawidzą. Jak będziemy oficjalnie ze sobą, to ktoś mnie w końcu zabije.
-Dobrze, zobaczymy. - mruknął - Co myślisz o byciu moją asystentką?
-Jeszcze się nie zastanowiłam. Poza tym nie wiem, jak się dogadam z waszą fizjoterapeutką.
-Oj przestań, Silvia jest w porządku. Pomyśl o tym, chcę cię mieć blisko.
-Tak, a jak ktoś z Austriaków wygra zawody, to będziesz się ze mną całował w gnieździe przy kamerach?
-A czemu nie? - Alex mrugnął do niej.

      Do pokoju wróciła późno, Gregor czekał na nią, bo mieli razem jechać do Austrii.
-Gdzie byłaś? - zapytał patrząc na jej rozczochrane włosy i nieprzytomny wzrok - Czekałem.
-Byłam z Martą. - odpowiedziała od razu - Wiesz, takie babskie spotkanie.
-Aha, rozumiem. Spakowałaś się już?
      No tak, o tym też zapomniała, tak jak o istnieniu Gregora i reszty świata.
-Już wrzucam rzeczy do torby. Poczekaj chwilę.
-Piłaś coś? Będziesz w stanie prowadzić?
-Nie, nic nie piłyśmy. Jest ok, daj mi moment.
      Przyglądał się jej badawczo. Najpierw umówiła się z nim, a potem nie odbierała telefonu. I niby była z Martą?
-Dlaczego nie odbierałaś komórki?
-O rany. - powiedziała biorąc telefon do ręki - Zapomniałam włączyć dźwięki, ale ze mnie gapa.
      35 nieodebranych połączeń od: Schlieri.
-Aha. No fajnie. To gdzie byłaś?
-Z Martą. Nie wierzysz mi?
      Podszedł do Fritzi i przytulił ją.
-Oczywiście, że ci wierzę. - mruknął, chociaż sam nie był tego pewien.
      Nagle komórka dziewczyny zaczęła dzwonić. To była Marta.
-Czekam pod hotelem. - powiedziała - Chodź no na moment.
-Muszę na chwilę wyjść. - Fritzi zwróciła się do Gregora - Marta chce się mnie coś poradzić, czeka pod hotelem.
      Oczywiście zmyśliła to sobie. Napisała do Marty prośbę o krótkie spotkanie.
-Zaraz, zaraz. Spędziłyście przecież cały wieczór...
-Oj tak, ale wiesz, zapomniałyśmy o tym.
      Kiwnął głową z niedowierzaniem, a Fritzi wyszła. Plątała się w tym, co mówi, ale nie wiedziała, co innego może zrobić.
      Zbiegła szybko na dół, Marta stała zmarznięta w holu.
-Co to za nagły alarm? - zapytała.
-Mogę ci ufać?
-Jasne, przecież wiesz. Stało się coś?
-Gdyby Gregor cię pytał, to cały wieczór spędziłyśmy razem.
-Jasna sprawa. Ale o co chodzi? - dopytywała Marta - Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że...
-Chodźmy na krótki spacerek. - mruknęła Fritzi rozglądając się nerwowo - Ściany mają uszy.

-Zaraz. Chcesz mi powiedzieć, że... Kochasz ich obu? - zdziwiła się Marta.
-Tak i nie wiem, co mam robić. Nie rzucę Gregora, ale z Alexem też nie potrafię się rozstać.
-I co, chcesz to ciągnąć na dwa fronty? Mnie już wystarczy Morgenstern, który gra na trzy.
-Co? Z kim?
-No lepi się raz do mnie, a potem leci do tych sióstr, Hanny i Lotty.
-Chyba nie jestem na bieżąco. Jesteś z Morgim? - Fritzi uśmiechnęła się.
-No coś ty. To on do mnie wydzwania, a potem całuje się z którąś z tych wiedźm. Miałam z nimi robić stronę o skokach, ale dostarczają mi tylko świeżych ploteczek. Co kogo obchodzi, z kim sypia Freund albo Kofler?
-O rany, no to masz nieźle. Ale z tego, co wiem, to one się lepią do różnych skoczków. Kiedyś widziałam, jak chyba Lotta biegała za Kotem. U nich to norma.
-Co ty mówisz? Może chcą każdemu do łóżka wskoczyć? Może uważaj na Gregora i Alexa, bo jeszcze za nimi będą biegać.
-A wiadomo... - Fritzi wzruszyła ramionami - One były całkiem spoko, dało się z nimi pogadać i pożartować. A teraz... Nie wiem, co im odbiło.
-Ok, ale wracając do ciebie, to co zamierzasz? Jesteś zaręczona z Gregorem, więc ślub jest chyba kwestią czasu?
      Fritzi poczuła jakiś ucisk w brzuchu. O ślubie nawet nie pomyślała.
-O nie, faktycznie, masz rację. Jezu, to co teraz będzie?

piątek, 11 stycznia 2013

Epizodzik 20 "Bez zaufania"

Hej :)
Dziękuję za wszystkie komentarze, są dla mnie bardzo ważne. Dziękuję, że jesteście ze mną :*
Epizodzik dedykuję mojemu Dziadkowi. I hope you can see me smiling.

 
Sometimes I can't help but think that I
Have you right behind me all this time
If only you could see a chance to see
All the happiness you gave to me
EPIZODZIK 20 „BEZ ZAUFANIA”
         Zaparkowała auto i oparła dłonie o kierownicę przyglądając się pierścionkowi. Pierwszy raz w życiu była naprawdę szczęśliwa, ale nie mogła się cieszyć. Skoczkowie, trenerzy, fani – wszyscy krzywo na nią patrzyli. Niby się tym nie przejmowała i szczęśliwie nie czytała w internecie tego, co inni piszą, ale jednak widziała te spojrzenia...
         Przyjechała do Wisły sama. Wcześniej, kiedy zawody przenosiły się do Polski bardzo się cieszyła, a teraz... Jej ojca już nie było, przyjaźń z polską kadrą się skończyła. To już nie było to samo, po prostu.          Czuła, że jej dom jest teraz w Innsbrucku, a to co było wcześniej jakby się rozpłynęło.
         Wysiadła z samochodu i podreptała do hotelu, by sprawdzić, czy jej pokój jest gotowy. Od czasu, kiedy jej rezerwacje znikały w powietrzu, wolała wszystko wiedzieć wcześniej.
         Kiedy już recepcjonista ją uspokoił, wróciła po bagaże. Zanim zdążyła otworzyć bagażnik, zauważyła czyjeś odbicie w szybie. Przestraszona obróciła się. Przed nią stała nieznana jej dziewczyna.
-Odwal się od Schlierenzauera i reszty Austriaków. - powiedziała po niemiecku, ale dało się wyczuć, że ma polski akcent. Fritzi nie spodziewając się niczego, nagle została powalona na ziemię.
-Ej, ty! - krzyknął Pointner wybiegając z hotelu. Nieznajoma właśnie przymierzała się do tego, by dać Fritzi mocnego kopniaka, ale trener ją wystraszył i uciekła.
-Fritzi! - krzyknął Pointner potrząsając dziewczyną – Słyszysz mnie?!
-Jezu. - jęknęła – Co się stało?
         Rozejrzała się niepewnym wzrokiem i spojrzała na Pointnera.
-Dlaczego tu leżę?
-Jakaś typiara cię uderzyła. Coś cię boli?
-Nie. - Fritzi z pomocą Alexa wstała, a on w tym samym momencie zauważył pierścionek na jej palcu.
-Nie wierzę. - powiedział cicho – Ty i Gregor...?
-Tak, zgadza się.
-To... Z całego serca gratuluję. - szepnął. Czuł niewygodny ucisk w sercu i w krtani.
         Gregor najwyraźniej zauważył tę scenę i podszedł do nich.
-Słońce ty moje, co się stało? - zapytał patrząc na twarz Fritzi. Jej czoło właśnie nabierało fioletowego koloru, bo dziewczyna uderzyła o samochód.
-Dostałam od jakiejś waszej fanki. - mruknęła.
-Chyba jakiejś psychopatki. - dodał Alex – Kto przy zdrowych zmysłach bije narzeczoną swojego ulubionego skoczka?
-Dobrze się czujesz? - Gregor objął Fritzi – Może pojedziemy na pogotowie?
-Nie trzeba, wszystko jest w porządku.
-Ja bym proponował zadzwonić na policję. - rzucił Pointner –Tak nie może być, że w biały dzień na ciebie napadają.
-Tak zróbmy. - Gregor pokiwał głową – Wyciągaj telefon, my nie znamy polskiego.

-Co ty mówisz, ot tak po prostu podeszła i cię uderzyła?
         Marta wraz z Fritzi właśnie przemierzały teren skoczni. Friederike postanowiła opowiedzieć, co wydarzyło się wcześniej.
-Kazała mi się odwalić od Austriaków, a moje czoło jest dowodem na jej słowa.
-Ładnie to nie wygląda, ale jak czapkę założysz, będzie dobrze. - pocieszyła ją Marta – A policja co na to?
-Sama wiesz, jaka jest polska policja... Nic nie mogą zrobić.
-Norma. Mogę o tym napisać? Myślę, że czytelników to zainteresuje.
-Ale wtedy wyjdzie, że Polska to nieprzyjazny kraj dla obcokrajowców. Dlaczego nie oberwałam w Bischofschofen albo w innym miejscu? Przecież nie od dziś trzymam z Autami.
-Mimo wszystko o tym napiszę. Sama mówiłaś, że akcent miała polski. Polak na swojego nie napada, totalny bezsens. Wydawało mi się, że faneczki nie są aż takie niebezpieczne.
-Może uznała, że jestem zdrajcą, skoro pracuję z Niemcami, zamiast z Polakami. To nie moja wina, że Kruczek mnie nie przyjął. A poza tym wydawało mi się, że po zaręczynach z Gregorem może być już tylko lepiej...

         Od kilkunastu dni nie mógł się opędzić od Hanny i Lotty. Łaziły za nim dosłownie wszędzie, czasami nawet bał się, że wyskoczą mu z łóżka. Próbował spotkać się z Martą, ale na to nie było szans. Więcej – nie miał nawet jak do niej zadzwonić.
         W końcu jednak pojawiła się szansa kontaktu z nią. Podczas treningu, kiedy szedł z nartami do domku skoczków, napatoczył się na Fritzi.
-Cześć. - powiedział, a dziewczyna wykrzywiła usta – Słuchaj, wiem, że mnie nie znosisz, ale mogłabyś przekazać Marcie, że te popaprane siostry się do mnie przyczepiły?
-Sam jej przekaż. - burknęła Fritzi – Co ja, listonosz jakiś? Poza tym spieszę się.
-Dzięki. - mruknął wkurzony.
         W domku nie było nikogo, oparł narty o ścianę, przebrał się w dres i usiadł na ławeczce, by zmienić buty. Nagle do pomieszczenia wpadła Hanna.
-O, hejka. - dziewczyna zamknęła drzwi i oparła się o nie uśmiechając się – Co tam?
-W porządku. - odpowiedział szybko Thomas i zawiązał adidasy.
-Jesteśmy sami. Reszta twojej ekipy szybko nie wróci. - Hanna zbliżyła się do chłopaka.
-No i po co mi to mówisz? - skoczek wstał, żeby założyć kurtkę.
-Nie mogę już tego ukrywać. - dziewczyna stanęła tuż za Thomasem – Szaleję za tobą.
         Odwrócił się, miał ją przed sobą. Nagle położyła mu ręce na szyi i zaczęła całować. Kiedy próbował się wyrwać z jej uścisku, do domku weszła Marta. No tak, wywiad...
         Dziewczyna stanęła jak wryta, robiąc przy okazji zdjęcie.
-Nie mieści mi się to w głowie. - szepnęła, po czym wybiegła. Thomas odepchnął Hannę i poleciał za Martą.
-Ej, to nie tak jak myślisz! - krzyknął. Biegał szybko, więc bez problemu ją dogonił.
-Co ty wiesz co ja myślę. - powiedziała przez zaciśnięte zęby – Ja nic nie myślę, ja mam tego dosyć.
         Obok nich pojawiła się Hanna i wzięła Thomasa pod rękę.
-Co jest, złotko? - zapytała, a Marta wypuściła ze świstem powietrze i odeszła.
-Musisz mi pieprzyć życie? - Thomas popchnął Hannę, bo miał jej już dość. Czemu się tak wtrącała?
-Co ja na to poradzę, że tak mi się podobasz? Przyjdziesz dziś do mojego pokoju?
         Thomas prawie wrzasnął z wściekłości. Jeszcze czegoś takiego nie miał, żeby jakaś dziewczyna tak się przyczepiła. Owszem, zdarzały się nachalne fanki, ale nie aż tak...

         Od czasu zaręczyn prawie się nie widywali. Jedynie, na co mogli liczyć, to na „cześć” i przelotne spojrzenia. Nie byli w stanie nawet się do siebie przytulić, nie myśląc już o czymś więcej. Gregor nie mógł się doczekać, kiedy w końcu przyjdzie do Fritzi, ale ona wciąż była zabiegana. Nie mieli nawet czasu spędzić razem urodzin Gregora, więc postanowili nadrobić to w Wiśle.
         Zamówili sobie dobrą kolację do pokoju, porozmawiali nadrabiając przy okazji wszelkie zaległości. Gregor nie czuł się najlepiej, ale nie dawał tego po sobie poznać, miał ochotę kochać się z Fritzi, bo bardzo za nią się stęsknił.
-Kotku...? - zapytał, kiedy ona wychyliła się z łóżka, by złapać bluzkę – Co masz na plecach? Czy to...
-Tak, tatuaż. Dla mojego ojca.
I hope you can see me smiling
         Gregor nie wiedział co powiedzieć, więc kiwnął głową.
-Tęsknię za nim. Nawet nie powiedziałam mu, że go kocham przed śmiercią.
-Olga, on to wiedział. - mruknął Gregor całując ją w ramię – Wiem, co czujesz.
         Przypomniał sobie o Carolin, ale po chwili myśli zniknęły. Wolał już nigdy tego nie wspominać.
-Mam wyrzuty sumienia i zawsze je będę mieć. Mam nadzieję, że on wie, jak bardzo był dla mnie ważny. To dzięki niemu jestem teraz tym, kim jestem.

-Dasz się zaprosić na kolację?
         Marta podskoczyła, bo nagle obok niej pojawił się Morgenstern.
-No, i na co jeszcze? - zapytała niezbyt przyjemnym tonem – Zaproś Lottę albo Hannę. O, albo obie naraz. Będziecie dobrze się bawić, taki trójkącik na pewno będzie uroczy.
-Dlaczego taka jesteś?
-Nie umawiam się ze skoczkami, to po pierwsze. Po drugie grasz na trzy fronty, a może i więcej. Jak ci można ufać?

sobota, 5 stycznia 2013

Epizodzik 19 „Marzenia”

It's my life
It's now or never
I ain't gonna live forever
I just want to live while I'm alive
(It's my life)
My heart is like an open highway
Like Frankie said
I did it my way
I just wanna live while I'm alive
It's my life
Epizodzik 19 „Marzenia”
        Drugie miejsce w Ga-Pa nie było jego marzeniem i szczytem możliwości. Przecież mógł lepiej skoczyć, ale tego dnia to Jacobsen był lepszy. Chciał wygrywać, skakać najdalej, mieć najlepsze noty, dążyć do perfekcyjnego skoku. Rzadko był zadowolony po swoich próbach, patrząc na nie myślał: „o, to można by poprawić”, „oj, tu coś mi nie wyszło”.
        Z drugiej jednak strony to drugie miejsce nie było złe, przecież zawsze mógł skoczyć bliżej i coś spaprać. Przerażało go to. Może i dlatego Morgi mówił czasem na niego „Pan Perfekcyjny Gregor Schlierenzauer”.
-Wygram przed własną publicznością. - powiedział patrząc na swoje odbicie w lustrze. Wiedział, że nie może ich zawieść. Zresztą, kto znał zakamarki Bergisel tak dobrze jak on?

        Pomimo że ona i Gregor mieli wspólne mieszkanie w Innsbrucku, trener zabronił Fritzi tam mieszkać, bo wolał ją mieć przy sobie. Ciągle do czegoś jej potrzebował, czasem do kompletnie niepotrzebnych rzeczy, a czasem zupełnie do poważnych. Nie miała wyjścia, latała za nim. Zresztą, w końcu zgodziła się na jego propozycję i wiedziała, że już niedługo trzeba będzie zacząć nowy kierunek studiów. Co prawda miała jeszcze trochę czasu do tego, ale było to nieuchronne.
        Często też obserwowała innych trenerów, tak z czystej ciekawości. Pointner zawsze wydawał się skupiony, ale tym razem dawało się wyczuć od niego zdenerwowanie. I to co najmniej spore. Jedynym Austriakiem, który był w formie, był w tym momencie Gregor. Morgi jakby zapomniał, do czego służą narty, a reszta... Z tego faktu najbardziej cieszył się Schuster, który pewnego dnia stwierdził, że w tym wypadku wszystkie drużynówki będą należeć do Niemców.

        Po tym, jak dodała wywiad z Friederike, statystyki na jej stronie jakby ruszyły. Do tego spotkała się z dziewczynami, które miały jej pomóc. Dobrze znane w światku Lotta i Hanna postanowiły, że będą dostarczać newsy i zdjęcia. Pomysł pisania po polsku, niemiecku i angielsku też im się spodobał, dlatego obiecały, że poszukają kogoś jeszcze. Projekt rósł w siłę.
        Jednak była taka rzecz, która nie dawała Marcie spokoju – wizytówka Morgensterna. Sama nie wiedziała, dlaczego ją dostała. W zasadzie mógł sobie robić jaja, bo z jakiego powodu miałaby dostać numer telefonu do bardzo znanego i utytułowanego skoczka?
        Zastanawiała się, czy zadzwonić. Jemu chyba zależało na spotkaniu czysto towarzyskim, a ona miała chęć na wywiad. „Raz kozie śmierć”, pomyślała wystukując do niego numer.
-Halo?
-Cześć, tu Marta, dałeś mi swoją wizytówkę...
-O, hej! - krzyknął radośnie Thomas – A myślałem już, że się nie odezwiesz. Jak leci? Jesteś w Innsbrucku? Nie masz chęci się spotkać?
-Mam chęć się spotkać, co byś powiedział na wywiad?
        Thomas tylko jęknął w duchu.
-Nie no, jasna sprawa. Bardzo chętnie.

        Na wywiad spóźnił się 15 minut. Marta już miała iść, ale jednak poczekała. Zawsze przecież trener mógł go przytrzymać.
-Hej, przepraszam, miałem przeprawę z Pointnerem.- rzucił na powitanie – No, i z naszą kochaną wspaniałą jedyną fizjoterapeutką. Cholera, uważa się za nie wiem kogo.
-Wydawało mi się, że jest w porządku. - mruknęła Marta i włączyła dyktafon.
-Oj tam. Błędne wrażenie to nie problem. Każdemu wydawało się, że będę w formie, a tu sama widzisz. Ten Turniej to jakiś koszmar! - powiedział – No nie, nagrało się z tym koszmarem? Ale weź tego nie publikuj.
        Nagle do kawiarni wpadły Lotta i Hanna. Podbiegły do Thomasa, żeby się przywitać.
-No hej, hej. - powiedział do nich niechętnie. Miał fajne towarzystwo, a te dwie musiały mu wszystko popsuć, więc dodał – Mam wywiad.
-A, spoko, to my posłuchamy, zobaczymy, jak to się robi. - Lotta uśmiechnęła się – My się z Martą znamy, więc luzik!
        Thomas zrobił zaciętą minę i popatrzył w sufit. Wściekł się. W końcu miał miłe towarzystwo, do tego chciał Martę zabrać na spacer, więc do jasnej cholery, po co one tu przylazły?!
        Tak się spiął, że wywiad w ogóle nie poszedł tak, jak chciał. Gadał jakieś głupoty, a co najciekawsze, Lotta i Hanna wgapiały się w niego. No tak, bo był wolny... Za to Marta miała ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem, jak go posłuchała. „On chyba nie ma nic w głowie”, pomyślała, kiedy on wraz z dziewczynami wyszedł.
        Kiedy już się ubrała, wpadł znowu do kawiarni. Najwyraźniej zgubił siostry i zawrócił.
-Marta, jasny gwint, to nie miało tak wyglądać! - wysapał – To one nie dały mi się skupić!
-Zauważyłam.
-Proszę cię, zróbmy to jeszcze raz, bo to w ogóle do śmieci się nadaje.
-Dobrze, niech będzie. A załatwisz mi dojście do Ammanna?
        Nie miał wyjścia, więc kiwnął głową. Za to, by odpowiedzieć na te pytania jeszcze raz oddałby wszystko.

        Szło mu nadzwyczaj dobrze na treningach. Wydawało mu się, że jest w stanie wygrać z Jacobsenem, że powalczy o wygraną w Turnieju. Poza tym miał świetny doping od Fritzi i od fanów. Czy mogłoby być źle? Nie sądził. Skupiał się tylko na zwycięstwach i martwił się, że zaniedbuje Fritzi. To chyba dobijało go najbardziej, a wiedział, że nadchodzi wielki moment, którego bardzo się obawiał. Bał się, że nie przyjmie jego oświadczyn i wszystko pryśnie jak bańka mydlana.

        Stała w gnieździe trenerskim i ze zdziwieniem oglądała Austriaków, którzy zawalali skoki. Dobrze szło Polakom no i Niemcom, więc po każdym dobrym skoku niemieckiego skoczka cieszyła się wraz z Schusterem. Owszem, lubiła chłopaków z kadry, ale nic nie mogła poradzić, że ciągnie ją do kadry austriackiej...
        Kiedy Gregor skoczył najdalej w pierwszej serii, chciała wyskoczyć do góry z wrzaskiem. Sama nie wiedziała, jak udaje jej się wyhamować emocje. Ale nie mogła się powstrzymać od pogratulowania Pointnerowi.
-Gratuluję. - powiedziała – Nieźle skoczył.
-Dzięki. - odpowiedział sucho. Znowu był zdenerwowany po skokach reszty.

        Czekał na drugą serię z niecierpliwością. Miał za sobą Jacobsena i Bardala, którzy byli silni, a do tego jeszcze Stocha. Jego obawiał się tylko trochę, bo był nierówny. Ale gdyby tak Norwegowie walnęli po dobrym skoku... A wiedział, że gdzie jak gdzie, ale w Innsbrucku musi wygrać.
        Z kieszeni kurtki wyciągnął pudełko z pierścionkiem i popatrzył na niego. Wielka chwila zbliżała się wielkimi krokami. Denerwował się, ale spodziewał się, że kiedy odda drugi skok, napięcie sięgnie zenitu. Teraz musiał się skupić na skoku. Schował więc pierścionek i zapiął kieszeń, żeby nie wypadł przez przypadek.

-On jest niesamowity! - powiedział Schuster po skoku Schlierego – To było wspaniałe!
        Tuż obok niego i Fritzi Poitner prawie skakał z radości z objęciach fizjoterapeutki kadry austriackiej. „Nie ciesz się tak”, pomyślała. „Jeden dobry skoczek drużyny nie czyni”.
-Trzeba ogarnąć naszych. - mruknął Schuster do ucha Fritzi – Zbieraj zabawki, idziemy.
        Po dekoracji, wszelkich formalnościach i innych rzeczach miał w końcu chwilę. Był bardzo zdenerwowany, kiedy wjeżdżał na samą górę Bergisel. Chociaż kręcili się tam jacyś ludzie, wszedł bez problemu. Znali go wszyscy, poza tym miał na sobie plastron.
        Wiedział, że Fritzi zaraz do niego zadzwoni, więc w oczekiwaniu na telefon zaczął pstrykać zdjęcia i patrzeć na otaczający go krajobraz.
        W końcu telefon zadzwonił.
-Gregor, gdzie ty łazisz? - zapytała Fritzi.
-Czekam na ciebie na Bergisel. - odpowiedział i rozłączył się.
        Po paru minutach dotarła, z przerażeniem w oczach podeszła do szyby. Gregor właśnie patrzył przed siebie.
-Gratulacje, to było świetne. - szepnęła – Tak w zasadzie co tu robimy?
-A chciałem sobie popatrzeć na nasze miasto, trochę popstrykać. - odpowiedział wciąż gapiąc się na krajobraz – Tak rzadko tu bywamy.
-To prawda, ale co innego możemy zrobić? Przecież kochamy to, co robimy.
-Wiem. - Gregor odwrócił się do Fritzi – Jest super, dzisiaj spełniło się moje marzenie, wygrałem tutaj. Nigdy nie narzekałem na to, co robię, że treningi mam za długie, że cię nie widuję, czy cokolwiek.
        Fritzi właśnie otwierała usta, żeby coś powiedzieć, ale uciszył ją ruchem ręki.
-Ale chciałbym mieć kiedyś rodzinę, wiem, że może nie jestem idealny, ciągle w rozjazdach. Wiem, że nie będziemy żyć jak inni w tym momencie, ale chcę spełnić jeszcze jedno swoje marzenie. Bardzo cię kocham i...
        Dziewczyna nic z tego nie rozumiała. Patrzyła na Gregora zaskoczona. Co go tak wzięło na takie filozofie?
-Friederike... Olgo... - zaczął grzebać w kieszeni jeansów, wyciągnął czerwone niewielkie pudełeczko – Wyjdziesz za mnie?
-O mój Boże. - szepnęła po polsku, bo wszystko zaczynało się jej plątać. Gregor przestraszył się, serce zaczęło mu bić mocniej, pomyślał „Boże, nie zgodzi się, wygłupiłem się”, kiedy ona rzuciła mu się na szyję i powiedziała:
-Tak, tak, zgadzam się!